
Traktat Lizboński przez weto Irlandii powinien trafić do kosza. Ale z pewnością tamtejsze społeczeństwo „pomyliło się”, zagłosowali tak, bo nie wiedzieli wszystkiego o traktacie. Co tam, że wymagana większość wzięła udział w referendum. To z pewnością pomyłka. Trzeba powtórzyć głosowanie, aż wynik będzie jedyny, słuszny i oczywisty. To mentalność UE. W końcu mędrcy tam zasiadający w Komisjach wiedzą lepiej co dla narodów lepsze. To jest suwerenność państw w UE. Możecie głosować, jeśli musicie, ale wynik dobry do zaakceptowania przez nas jest tylko jeden. Każdy inny jest zły i nie do przyjęcia, więc trzeba powtarzać.
Suwerenność. Czym jest ta suwerenność. Dzisiaj oznacza coś zupełnie innego niż do tej pory. Gdy mijają kolejne rocznice naszej akcesji do UE w mediach pojawiają się liczne głosy, iż obawy które były w Polsce przed tym podniosłym sukcesem Polski, były płonne, że nie sprawdziły się. Obawiano się utraty suwerenności, wykupienia naszych ziem przez Niemców itp., a nic takiego się nie stało – to typowy komentarz w mass-mediach. Czyli Rzeczpospolita jest suwerennym państwem, jak mówią nam media. Ciekawe.. Kilka ciekawostek z bytu zwykłego, suwerennego państwa.
Mieliśmy czas przejściowy na podporządkowanie naszego prawa, do praw UE. Naturalnie gdy dochodzi do rozbieżności, ważniejsze jest prawo UE, nawet z pogwałceniem naszego „lokalnego”. Musieliśmy się spieszyć z ujednoliceniem praw europejskich z naszym. Nie na wszystkich odcinkach to się udało. Co wtedy się dzieje? Jak to dla normalnego suwerennego państwa się dzieje – stawia się państwo przed sądem. Nie ministra, nie premiera, którzy nie zdążyli tego zrobić – państwo. Wyrocznia ta nazywa się Trybunał w Luksemburgu. Chodzą pogłoski, by zrobić zrzutkę na adwokatów. Wolontariusze będą chodzić z dużą tacą opatrzoną napisem – na opłacenie adwokatów na proces Polski przed sądem. To normalność w państwie suwerennym. A co nam grozi?
Tu już jest jasno powiedziane co. W przeciągu trzech lat, Rzeczpospolita przegrała pięć procesów. Sądy mają w swej naturze to, iż wydając wyrok wymierzają także karę. Szacuje się, że tylko trzy z pięciu przegranych spraw, osiągną wymierzoną w skarb państwa karę w wysokości 16 miliardów złotych. Ile zapłacimy za pozostałe dwa procesy, jeszcze nie wiadomo. Ale w sumie może być kilkadziesiąt miliardów złotych kary. Normalne dla suwerennego państwa, „zrobiło (się)” źle, to państwo płaci. Europejski Trybunał Sprawiedliwości uznał że Polska naruszyła prawo UE, więc nie ma co gadać, tylko zbierać na karę. Szkoda tej przegranej w sprawie akcyzy na energię elektryczną. Tylko ta jedna przegrana wyniesie około 7 – 10 miliardów złotych. Ale wina

bezdyskusyjna, więc kara jak najbardziej słuszna. Niedobre to nasze państwo, żeby na procesach jedną po drugą sprawę przegrywać... Kara z kasy państwa. A zasobność tej kasy jest wypadkową naszych kieszeni. Już trochę tańsza będzie przegrana Rzeczpospolitej przed Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości, któremu nie spodobało się kwestionowanie przez Polskę ograniczenia w odliczaniu VAT od samochodów osobowych kupowanych przez firmy i na paliwa do nich. 4 miliardy złotych, no trudno, każdemu zdarzają się pomyłki, Polska też ma prawo, jakoś się uzbiera, 4 to już nie tak dużo. Ostatecznie służba zdrowia i edukacja tyle lat cierpiała niedostatek, to nic im się nie stanie jak jeszcze trochę poczekają. Jak mandaty trzeba spłacać gdy szary obywatel dostanie, tak i Polska swoje kary przed sądem spłacać niewątpliwie także musi. Ktoś powie, że takie są wymagania z dobrowolnego członkostwa. Tylko czy należąc do innych porozumień międzynarodowych, do NATO itp., za nie podporządkowanie się ktoś posyła całe państwa przed sąd i to przez siebie stworzony? Nie podporządkujesz się – to dowidzenia. Tu mamy sąd jedyny i nieomylny. Przegrasz? Kara.
A skoro przy mandatach jesteśmy. Jak to możliwe, by europejczyk mieszkający w Niemczech i w tym też języku mówiący, chcący pozwiedzać sobie naszą piękna Europę, na krajowej drodze w Polsce miał płacić mandat w złotówkach? Po pierwsze to niesprawiedliwe, bo w przeliczeniu na jego zarobki to „nasz” mandat jest dla niego parsknięciem, a po drugie, a skąd ma wziąć taką egzotyczną walutę? Coś z tym trzeba zrobić. Skoro samochodem od Wilna do Lizbony można przejechać bez zatrzymywania się, to i mandaty winny być takie same. Na to samo wpadła jedna z licznych komisji mędrców (nie mylić z mędrcami Syjonu, bo to dla nich obelga, choć w sumie nikt nie wie czemu), zgłaszając pełny projekt euromandatów. Możliwe że już za trzy lata będą obowiązywać w całej UE. Komisja Europejska opracowywuje już wspólny taryfikator unijnych wykroczeń drogowych. Opłaty, nie zależnie od „kraju” będą pobierane w euro.
A jeśli komuś to się nie spodoba, to musi pouczyć się ze swoim dzieckiem tolerancji. Najlepiej zacząć od zerówki. Już dzisiaj uczą tam z książki „Nasza klasa” wierszyków „Do unii też należeć chcę, to drugi dom, więc cieszę się” i inne sławiących UE. Więc oburzających się będzie coraz mniej. Zastąpi ich nowe, świeże pokolenie, dla którego normalnym jest że w drugim domku płaci się kary w obcej walucie, że państwo gdy zawini jest posyłane przed sąd od którego nie ma odwołania. To tylko wapniaki starego pokolenia coś tam przebąkiwały o indoktrynacji. My jesteśmy europejczykami. Tak też mamy w paszporcie. Unia Europejska, pod nią – Polska. Tak jak dziś piszemy Polska, woj. mazowieckie, Warszawa. Lokalizacja zaczynając od wyjściowej, czyli naszego państwa. A potem to już jednostki organizacyjne. Unia Europejska – państwo, a potem administracja tylko, Polska, województwo, miasto. Ale za kilkadziesiąt lat wejdzie społeczeństwo europejskie u nas i problem sam zniknie. A raczej nie będzie postrzegane to za problem.
I niech ktoś jeszcze powie, że Polska nie jest suwerennym państwem.
Komentarze obsługiwane przez CComment