foto1
foto1
foto1
foto1
foto1


Pierwszy kompleksowy plan walk zbrojnych z okupantem niemieckim zwany ,,powstaniem powszechnym” zakładał ich podjęcie przy ścisłym współdziałaniu z aliantami zachodnimi w warunkach korzystnych, w końcowej fazie wojny, w sytuacji całkowitego załamania i rozkładu III Rzeszy oraz armii niemieckiej.

 

Ten plan powstania powszechnego w późniejszym okresie, wraz ze zmianą sytuacji militarnej, przewidywanym wyzwoleniu ziem polskich przez front nadciągający ze wschodu, zostaje zastąpiony opracowanym w październiku 1943 roku, a obowiązującym od stycznia 1944 roku planem ,,Burza” zakładającym nękanie tylnych straży wycofujących się wojsk niemieckich, zajmowanie miejscowości po ich opuszczeniu przez okupanta, a przed wkroczeniem Armii Czerwonej. Określone w obu tych głównych wyżej wymienionych planach warunki do podjęcia działań zbrojnych nie będą spełnione tak 31 lipca w chwili wydania rozkazu, jak i w dniu 1 sierpnia, w chwili rozpoczęcia powstania. Operacja ,,Burza” - mająca przebiegać strefami wraz z przesuwaniem się frontu wschodniego na Zachód, żeby nie narażać na zniszczenia miejscowości, mordowanie ludności cywilnej, zwłaszcza w rejonach większej koncentracji wojsk niemieckich, w których właśnie na przełomie lipca i sierpnia znalazła się Warszawa - nie zakładała żadnych większych działań zbrojnych. Niezależnie od tych ogólnych założeń, zarządzenie z marca 1944 roku uzupełniające plan ,,Burza” nie przewidywało w ogóle walk zbrojnych, powstania w Warszawie. Również ogólne sformułowanie Naczelnego Wodza gen. Sosnkowskiego zawarte w depeszy z 7 czerwca 1944 roku do gen. Bora, na które powołują się zwolennicy wybuchu powstania - gen. Okulicki i inni, mające charakter porady lecz nie rozkazu, mówiące o opanowaniu w korzystnych okolicznościach w ostatnich chwilach odwrotu niemieckiego, a przed wkroczeniem Armii Czerwonej na okres przejściowy i krótkotrwały Wilna, Lwowa, innego większego centrum, nie wymienia Warszawy. Sformułowanie – opanowanie- oznaczało tutaj głównie zajęcie danej miejscowości po opuszczeniu jej przez wojska niemieckie, zorganizowanie władzy cywilnej, wojskowej, następnie ujawnienie się jej wobec wkraczających wojsk radzieckich w roli gospodarza. Większe walki zbrojne zwłaszcza w miastach, których przeciwnikiem w ogóle z przyczyn politycznych był sam gen. Sosnkowski, nie mieściły się w planie ,,Burza”. Mimo wyłączenia Warszawy z walk zbrojnych i wywożenia na prowincję zapasów broni tam potrzebnej dla prowadzania operacji ,,Burza”, na spotkaniu, które rzekomo odbyło się w dniu 21 lipca 1944 roku, gen. Okulicki w obecności gen. Pełczyńskiego miał wystąpić do Komendanta KG AK gen. Bora - Komorowskiego z inicjatywą przeprowadzenia w stolicy zbrojnego powstania. Nad tym jak skłonić Komendanta AK gen. Bora i Delegata na Kraj Jankowskiego do wydania decyzji i rozkazu o rozpoczęciu powstania w Warszawie, jego zwolennicy w KG AK często dyskutowali. I tak na przykład kilka dni wcześniej na spotkaniu prawdopodobnie około 16 lipca 1944 r. w lokalu konspiracyjnym przy alei Niepodległości nad tą kwestią właśnie debatowali: szef sztabu gen. Pełczyński, jego zastępca gen. Okulicki oraz płk Szostak - szef Oddziału III KG AK. Głównymi argumentami za podjęciem działań zbrojnych w Warszawie wbrew wcześniejszym planom i ustaleniom, na spotkaniu trzech generałów w rzekomym dniu 21 lipca 1944 roku miały być informacje o rozpoczęciu ofensywy I Frontu Białoruskiego z zachodniego Wołynia, klęskach niemieckich na froncie wschodnim oraz zamachu na Hitlera. Niestety na to czy faktycznie, wyłącznie sama sytuacja militarna na froncie wpłynęła na przyjęcie koncepcji przeprowadzenia w Warszawie powstania i to w dniu 21 lipca, nie ma żadnych wystarczających materialnych dowodów. W depeszy wysłanej tego samego dnia do sztabu Naczelnego Wodza, gen. Bór nic nie wspomina o planach przeprowadzenia walki zbrojnej w Warszawie, a jedynie o sytuacji na froncie, zamachu na Hitlera, możliwościach załamania Niemiec oraz o wydaniu rozkazu stanu czujności do powstania z dniem 25 lipca godzina 001, nie wstrzymując przez to dotąd wykonywanej ,,Burzy”1 Wspomniany w depeszy rozkaz stanu czujności do powstania nie wynikał z ustaleń narady odbytej w dniu 21 lipca w sprawie powstania w Warszawie, gdyż został wydany kilka dni wcześniej, o czym gen. Bór informuje Sztab Naczelnego Wodza w drugiej depeszy (1407) też z 21 lipca , podając: Na skutek możliwości załamania się Niemców zarządziłem w dniu 17 lipca stan czujności do powstania od dnia dwa pięć lipca godz. 001. 2 Rozkaz ten zawierający w sobie określenie ,,powstanie” nie dotyczył Warszawy, a głównie prowincji i nie oznaczał również powrotu do tzw. planu przeprowadzenia powstania powszechnego w drugiej depeszy (1407) też z 21 lipca, podając: gdyż realizowany był - o czym mówi inna depesza z tego samego dnia - plan opracowany później, plan ,, Burza”. Wydany 17 lipca 1944 roku rozkaz stanu czujności do powstania nie tylko w związku z możliwością załamania się Niemców ale głównie z powodu zbliżającego się frontu wschodniego miał na celu ukierunkować AK w terenie na zachowanie w nowej sytuacji, strefie operacyjnych działań armii radzieckiej, szczególnej ostrożności. Również w depeszy jaką wysłał gen. Bór następnego dnia czyli 22 lipca 1944 roku do Sztabu Naczelnego Wodza nie ma żadnej wzmianki o jakże ważnym ustaleniu trzech generałów rzekomo w dniu 21 lipca, a dotyczącym powstania w Warszawie. Depesza głównie skoncentrowała się nad sposobami uniemożliwienia ZSRR uzyskania wpływów w Polsce. Uznano, że wsparcie Anglosasów dla tej kampanii politycznej może nastąpić tylko wtedy, jeśli wykażemy zdecydowaną wolę wygrania jej i umiejętnie rzucimy na szalę wszystkie środki.3 W depeszy tej podkreślano konieczność przeciągnięcie na stronę tzw. obozu londyńskiego (Rząd, RJN, Delegatura, AK) społeczeństwa polskiego, które w dużej części negatywnie oceniało rządy przedwrześniowe w Polsce, obciążało sanację za klęskę wrześniową i oczekiwało na reformy społeczno-polityczne w wyzwolonym spod okupacji niemieckiej Kraju. Cel ten zamierzano jak informuje depesza osiągnąć poprzez:

a. Odebranie Sowietom inicjatyw reform społecznych w Polsce i dokonanie natychmiast takich pociągnięć prawnych, które by natchnęły szerokie masy ludowe wsi i miast pełnym zaufaniem do polskiego czynnika kierowniczego...
b. Podjęcie szerokiej próby wyrwania z rąk Sowietów masy żołnierzy Armii Berlinga i AL... Energiczna agitacja w szeregach Armii Berlinga prowadzona przez wszystkich, wszelkimi środkami (przenik) - podstawą tej akcji musi jednak być uświadomienie w dokonywującej się przebudowie społecznej...
W tej prowadzonej wewnętrznej walce głównie z lewicą wiążącą się nie z aliantami zachodnimi, a z ZSRR o zdobycie wpływów w społeczeństwie polskim, dążenia obozu londyńskiego do przebudowy państwa polskiego miały być potwierdzone jak najszybciej odpowiednimi manifestami i dekretami władz krajowych o przebudowie ustroju Polski obejmującego przejęcie bez odszkodowania na rzecz reformy rolnej wielkiej własności ziemskiej, o uspołecznieniu głównych gałęzi produkcji przemysłowej i ustanowieniu rad załogowych, o upowszechnieniu oświaty i opieki społecznej. Najważniejszym celem politycznym obozu londyńskiego w tym okresie nie będzie już walka z okupantem niemieckim, którego klęska była przesądzona, ale o władzę i to wyłącznie dla siebie w wyzwolonej spod okupacji niemieckiej Polsce. I właśnie walka zbrojna z Niemcami w Warszawie jako pewna forma demonstracji politycznej służyć miała temu nadrzędnemu celowi politycznemu. Niepotrzebną walkę, przegraną, skutkującą olbrzymimi stratami, będzie się później tłumaczyć wyłącznie walką o niepodległość. A przecież każda decyzja o rozpoczęciu walk, a zwłaszcza o niepodległość wymaga szczególnego rozsądku, realizmu i kierowania się logiką oraz prawidłowego rozeznania sytuacji. Bilans strat biologicznych, ekonomicznych i zysków politycznych powinien być w miarę możliwości jak najbardziej korzystny, a nie tragiczny.

Gen. Bór o zamiarze podjęcia walki zbrojnej informuje, mimo rzekomych ustaleń w dniu 21 lipca, szefa Oddziału VI Sztabu Naczelnego Wodza dopiero depeszą z 25 lipca 1944 roku pisząc: Jesteśmy gotowi w każdej chwili do walki o Warszawę. Przybycie do tej walki Brygady Spadochronowej będzie miało olbrzymie znaczenie polityczne i taktyczne. Przygotujcie możliwość bombardowania na nasze żądanie lotnisk pod Warszawą. Moment rozpoczęcia walki zamelduję.5 Data wysłania tej informacji wskazuje na to, że ustalenia co do podjęcia walk w Warszawie nie miały miejsca 21 lipca 1944 roku, o czym przekonywano dopiero w latach powojennych, lecz kilka dni później, a więc w dniu jej wysłania 25 lipca bądź dzień wcześniej czyli 24 lipca 1944 roku. Rozpoczęte dopiero pod koniec lipca w sztabie KG AK dyskusje w sprawie działań zbrojnych w Warszawie również wskazują na to, że te ustalenia nastąpiły nie wcześniej jak około 25 lipca 1944 roku. Szef Oddziału VI KG AK płk Jan Rzepecki, zwolennik przedwczesnego wybuchu powstania, pisze na ten temat: W dniach 21, 22, 23 i 24 nie byłem jednak wzywany na żadne zebranie. Nie wiedziałem nic o decyzjach powziętych 21 lipca i obradach z Delegatem i Komisją Główną RJN. Wprowadzenie stanu pogotowia dla okręgu warszawskiego jakoby bez wiedzy gen. Bora nastąpiło w dniu 27 lipca po otrzymaniu informacji o tych ustaleniach przez płk Chruściela. Decydującym zatem czynnikiem mającym wpływ na przyjęcie przez gen. Bora propozycji gen. Okulickiego o przeprowadzeniu powstania w Warszawie będzie głównie nie tyle sytuacja militarna na froncie, zamach na Hitlera, panika niemiecka na ulicach stolicy w dniach 22-25 lipca, ale przede wszystkim informacja podana wieczorem 24 lipca 1944 r. przez radio Moskwa o utworzeniu PKWN i jego manifeście. Podawana w latach powojennych data 21 lipca 1944 roku jako data przyjęcia przez gen. Bora koncepcji gen. Okulickiego o walce w Warszawie miała sugerować, że decyzja, która doprowadziła do wielkiej tragedii miasto i jej ludność nie zrodziła się z przyczyn politycznych, walki o władzę w Polsce, lecz czysto wojskowych. Oczywiście, że nie doszłoby do tej tragicznej decyzji w sprawie Warszawy i sytuacja polityczna w chwili wkraczania Armii Czerwonej na terytorium Polski byłaby całkowicie inna, gdyby umożliwiono wejście PPR w skład podziemnego parlamentu (RJN), o co zabiegał Władysław Gomułka prowadzący bezskuteczne rozmowy z przywódcami podziemia londyńskiego w 1943 roku. Sam natomiast pomysł wywołania powstania w Warszawie jako formy manifestacji politycznej skierowanej przeciwko ZSRR przywiozła z Londynu do Kraju zaufana osoba gen. Sosnkowskiego - gen. Okulicki. Mimo, że zarządzenie z marca 1944 r. wyłączyło Warszawę ze strefy walk, gen. Okulicki poza plecami Komendanta AK gen. Bora nakłania oficerów Komendy Głównej AK do zorganizowania powstania. Przekonywał ich, że powstanie poruszy sumienie aliantów i świata, doprowadzi do rozerwania ich sojuszu z ZSRR i być może konfliktu zbrojnego między nimi, podważy również ustalenia teherańskie, dotyczące stref wpływów w Europie, a w przypadku gdyby Armia Czerwona nie przekroczyła w czasie powstania Wisły, Warszawa swoją śmiercią miała dać dodatkowe argumenty na rzecz prowadzenia w społeczeństwie propagandy antyradzieckiej. I tak na przykład podaje płk Sanojca, że w połowie czerwca 1944 roku nocował u niego gen. Okulicki, który krytykował ostro dowództwo AK jako sklerotyków, tchórzy, zarzucając mu wyłączenie Warszawy ze strefy walk twierdząc, że stolica musi walczyć niezależnie od ceny. Podczas rozmów w czerwcu i lipcu 1944 r. z płk Irankiem, gen. Okulicki z jednej strony twierdził, że ze względu na możliwość wybuchu III wojny światowej będącej jakoby dla Polski nową szansą, należy zaprzestać z Niemcami walk w kraju i chronić maksymalnie nasze siły, przede wszystkim młodzież, a z drugiej strony nakłaniał uporczywie do przeprowadzenia powstania z chwilą opuszczenia Warszawy przez Niemców ale przed wkroczeniem wojsk radzieckich. Odpowiedziałem mu - podaje płk Iranek - że nie można ryzykować zniszczenia Warszawy i moim zdaniem powinniśmy organizować walkę wokół Warszawy jak to przewidywano w planie ,, Burza”. On jednak utrzymywał, że Warszawa powinna zaprotestować, nawet gdybyśmy wszyscy mieli zostać pogrzebani pod gruzami.6

W dniu 9 lipca gen. Okulicki podczas spotkania z płk Plutą-Czachowskim przekonywał go o konieczności podjęcia walki w Warszawie, która miała być odpowiedzią na wyniki Konferencji w Teheranie oraz doprowadziła do zmian na naczelnych stanowiskach wojskowego i cywilnego podziemia. Okulicki podczas rozmowy argumentował przeprowadzenie działań zbrojnych w Warszawie trudnościami w przerzucie w krótkim czasie broni poza miasto. Obawiał się, że wychodzenie uzbrojonych oddziałów z miasta może doprowadzić do przedwczesnych walk, natomiast oddziały, które wyjdą bez broni, mogą nigdy już jej nie otrzymać. Nie brał pod uwagę faktu, że Warszawa posiadała bardzo skromne zapasy broni wywożonej na tereny wschodnie w związku z marcową decyzją o tym, że w mieście nie będzie żadnych walk zbrojnych. Wielki transport broni wysłano już po przybyciu gen. Okulickiego w czerwcu w okolicę Białegostoku, a ostatnie wysyłano w połowie lipca. Wraz z bronią Warszawę opuszczali również najlepsi oficerowie zrzucani z Zachodu. Również Niemcy w 1944 r. przejmowali duże ilości broni i materiałów wojskowych. Na przykład w kwietniu na skutek zeznania aresztowanego Wacława budowniczego magazynów KG AK Niemcy przejęli ok. 170 miotaczy ognia i ok. 78 tys. granatów ręcznych z magazynów ,,KG i Komendy Okręgu Warszawskiego”7 Ponadto i Warszawa potrzebowała pewnej ilości broni ale dla ewentualnej obrony ludności cywilnej przed wybrykami wycofujących się wojsk, zwłaszcza tzw. formacji wschodnich w służbie niemieckiej. Wychodząc z założenia, że Warszawa musi być wyzwolona wyłącznie przez AK, nie brał gen. Okulicki pod uwagę środków jakimi dysponuje, nie zapoznał się nawet dokładnie z planem ,, Burza” dotyczącym miast, uważając z góry ten plan za tchórzowski. Agitacja jego wśród oficerów KG AK trwała od początku czerwca, od chwili przybycia do Polski. Bezpośrednio do gen. Bora z koncepcją walki w Warszawie zwróci się, wykorzystując sytuację zwłaszcza polityczną, wspierany przez gen. Pełczyńskiego dopiero w trzeciej dekadzie lipca. Jedną z pierwszych osób poinformowanych oficjalnie o planie przeprowadzenia powstania w Warszawie będzie dowódca Obszaru Warszawskiego AK gen. Albin Skroczyński ,,Łaszcz” (były oficer armii rosyjskiej w I wojnie światowej, ciężko ranny w 1939 roku, gen. brygady od 1942), któremu ze względu na jego realistyczne i negatywne stanowisko wobec tej koncepcji odebrano dowództwo nad siłami AK w Warszawie. Spotkanie to, w którym uczestniczyli gen. Bór, gen. Pełczyński, gen Okulicki, płk Monter, szef sztabu Obszaru Warszawskiego płk Frączek tak oto relacjonował gen. Skroczyński: O walce w Warszawie usłyszałem po raz pierwszy od marca, kiedy to oznajmiono mi decyzję, że Warszawa nie znajdzie się w strefie walk. Wydawało mi się to bardzo rozsądnym zarządzeniem. Byłem odpowiedzialny za stronę wojskową Obszaru Warszawskiego AK, tj. nie tylko okolic ale także samego miasta, a znając tragiczną słabość naszych środków wiedziałem, że jakakolwiek walka zakończy się masakrą. Po zasięgnięciu opinii mojego szefa sztabu (płk Frączka) powiedziałem Pełczyńskiemu, że nie ma prawa do podejmowania takiej decyzji, która jest niczym innym jak samobójstwem. Zbladł nieco i odparł, że decyzja została już powzięta i że nie ma o czym dyskutować. Zwróciłem się do Bora i poprosiłem go o odwołanie decyzji, lecz nic mi na to nie opowiedział. Zażądałem wówczas, by ta rozmowa została zaprotokółowana, wyjaśniając, że nie chcę odpowiadać za takie szaleństwo. Wówczas Pełczyński oświadczył mi, że nie ma powodów do niepokoju, gdyż od tej chwili siły znajdujące się w Warszawie już nie podlegają mnie, lecz zostały podporządkowane Komendzie Głównej. Nie pozostało mi nic innego jak wstać i wyjść, co też chłodno pożegnawszy się uczyniłem.8 Według gen. Tatara jedną z przyczyn pozbawienia gen. Skroczyńskiego ,,Łaszcza” dowództwa nad siłami AK w Warszawie będzie dążenie do odebrania kontroli nad wojskiem przez oficerów - piłsudczyków z rąk starych oficerów armii carskiej, do których należał Łaszcz. Po mnie i Bokszczaninie przyszła kolej na Łaszcza. Co nam zarzucano? Nasz realizm, odrzucanie złudzeń, chęć nie narażania Polski na nową szarżę szwoleżerów równie krwawą jak bezużyteczną.

O tym iluzorycznym podejściu do kształtującej się sytuacji, braku realizmu, odpowiedzialności i odpowiednich kompetencji wojskowych podejmujących decyzję o powstaniu oraz ich słabym rozeznaniu w sytuacji świadczy już chociażby fragment tekstu wcześniej przytoczonej depeszy z 25 lipca, informującej Sztab Naczelnego Wodza w Londynie o planowanym powstaniu. Prośba w tej depeszy o przysłanie ze względów politycznych, militarnych, psychologicznych do Kraju brygady spadochronowej wskazuje również o nieinformowaniu wcześniej przez Naczelnego Wodza gen. Sosnkowskiego Komendanta Głównego AK gen. Bora o rzeczywistej sytuacji polityczno-wojskowej poza granicami Kraju. Już wszakże 6 czerwca 1944 r. w oparciu o uchwałę rządu i za zgodą Naczelnego Wodza brygada spadochronowa została podporządkowana naczelnemu dowództwu wojsk alianckich. Ale dopiero w depeszy z 2 sierpnia gen. Sosnkowski przebywający wówczas we Włoszech, do którego jeszcze nie dotarła informacja o wybuchu powstania, wysłał depeszę do szefa sztabu gen. Kopańskiego przebywającego w Londynie z poleceniem o poinformowanie gen. Bora, żeby na żadne wsparcie nie liczył. W zakończeniu depeszy czytamy: Ze względu na przewidziane trudności polityczne, które słusznie Pan Generał podkreśla, trzeba natychmiast powiedzieć Dowódcy AK jasno i uczciwie, by na żadne wsparcie nie liczył. Jest to bardzo ważne, gdyż prawdopodobnie dowódca AK w dużej mierze uzależnia swoje decyzje operacyjne od tego wsparcia. W następnej depeszy do Naczelnego Wodza wysłanej po wybuchu powstania 8 sierpnia gen. Bór, do którego jeszcze nie dotarła depesza szefa sztabu gen. Kopańskiego, m.in. pisze: Jesteśmy w bardzo ciężkim położeniu. Przysłanie brygady spadochronowej może przesądzić losy Warszawy. Znany pilot gen. Ludomir Rayski stwierdzi po wojnie, że przerzut brygady spadochronowej do Warszawy był niemożliwy również ze względów technicznych, gdyż około 15 godzinny przelot transportowych Dakot D2 trwałby około 7-8 godzin przy świetle dziennym nad terytorium nieprzyjaciela. Ileż strat poniosłyby Dakoty wiozące desant?, zapytuje gen. Rayski. W przedmowie do książki gen. Sosabowskiego p.t. Najkrótszą drogą gen. Sosnkowski całkowicie odetnie się od pomysłu użycia brygady w Warszawie. Uzna to za niemożliwe również pod względem technicznym i operacyjnym. …Zrzucenie brygady lub jej części na dachy domów wielkiego miasta (w którym nota bene szalały już liczne pożary ) byłoby eksperymentem bez precedensów dla zrzutów spadochronowych, a czymś całkowicie niewykonalnym dla szybowców przewożących ciężki sprzęt bojowy. …W tych warunkach i wobec braku współdziałania brytyjskiego z powietrza brygada spadochronowa, prawdopodobnie pozbawiona broni ciężkiej i zdziesiątkowana podczas dalekiego przelotu i podczas lądowania, mogła jedynie pomnożyć – i to w nieznacznych stosunkowo rozmiarach – siły powstańcze w Puszczy Kampinowskiej bez większego wpływu na przebieg walk w Warszawie.9

O ile wśród części oficerów KG AK pojawiło się pod wpływem agitacji gen. Okulickiego przekonanie, że ze względów głównie politycznych, a nie militarnych zryw zbrojny w Warszawie jest wskazany, o tyle opinie co do czasu jego rozpoczęcia były mocno podzielone. I tak na porannej odprawie KG AK z udziałem Delegata Rządu w dniu 26 lipca 1944 roku, kiedy wszyscy byli jeszcze pod wpływem wycofywania się od 22 lipca pomocniczych wojskowych oddziałów niemieckich, ale nie liniowych, ich magazynów i baz remontowych, ewakuacji niemieckiej ludności cywilnej oraz administracji dystryktu, za rozpoczęciem walk za dwa dni w dniu 28-go lipca wypowiedział się gen. Leopold Okulicki (,,Kobra”) zastępca szefa sztabu, płk inż. Antoni Sanojca (,,Kortum”) szef Oddziału I, płk dypl. Józef Szostak (,,Filip”) szef Oddziału III, płk dypl. Jan Rzepecki (,,Prezes”) szef Oddziału VI-BIP oraz płk Antoni Chruściel (,,Monter”) dowódca Okręgu Warszawskiego. Atmosferę pewnego zażenowania wśród uczestników odprawy wprowadził płk Chruściel, który przekazując nierzetelne informacje o wzmacnianiu przez Niemców terenów podwarszawskich oddziałami o słabej wartości bojowej, zwrócił zarazem uwagę na fatalny stan uzbrojenia oddziałów AK. Płk dypl. Kazimierz Pluta-Czachowski (,,Koczuba”) szef Oddziału V zaproponował ze względu na brak współdziałania operacyjnego AK z Armią Czerwoną podjęcie akcji zbrojnej w momencie forsowania przez nią mostów, przeprawiania się przez Wisłę w Warszawie i jej okolicach. O niejasnej sytuacji militarnej na wschód od Warszawy, koncentracji świeżych posiłków niemieckich w tym trzech doborowych dywizji pancernych mówił na odprawie płk dypl. Kazimierz Iranek-Osmecki (,,Heller”) szef Oddziału II, zalecając jednocześnie szczególną ostrożność, a także nie przyspieszanie decyzji o rozpoczęciu walk, lecz jej odwlekanie w celu wyklarowania się sytuacji. Podobne stanowisko na odprawie, przeciwne próbie podjęcia decyzji o rozpoczęciu walk w dniu 28.07.1944 nieuzasadnionej sytuacją militarną wokół Warszawy, zajęli również gen. Albin Skroczyński (,,Łaszcz”) dowódca Obszaru Warszawskiego, płk dypl. Janusz Bokszczanin (,,Sęk”) II zastępca szefa sztabu oraz ppłk Ludwik Muzyczka (,,Benedykt”) szef kadr. Niektórzy uznali ale po latach, już po wojnie, w tym m.in. płk Iranek-Osmecki, płk Rzepecki, że najbardziej korzystnym momentem na rozpoczęcie powstania był okres ewakuacji administracji niemieckiej, odwrotu pomocniczych oddziałów wojsk niemieckich, opuszczania w popłochu przez Niemców Warszawy, ułatwiający opanowanie przez powstańców miasta, jego ważnych punktów. Ostatni dzień tej chaotycznej ewakuacji Niemców przypadający na 25 lipca miał być najkorzystniejszym momentem do rozpoczęcia walk, do opanowania całej Warszawy wraz z mostami, a nie tylko części ulic, oddzielonych enklaw w mieście, co nastąpiło 1 sierpnia. Trudno pogląd ten uznać za w pełni słuszny, gdyż i wcześniejszy wybuch powstania ułatwiający jedynie zajęcie powstańcom większej części miasta, ważnych punktów strategicznych wcale nie gwarantował jego pomyślnego zakończenia, ponieważ w gruncie rzeczy wszystko tutaj zależało od przebiegu ofensywy wojsk radzieckich na lewy brzeg Wisły, lewobrzeżną Warszawę. Do stłumienia tego wcześniej rozpoczętego powstania niewątpliwie Niemcy użyliby doborowych jednostek wojskowych przerzucanych w tym okresie na prawy brzeg Wisły, a po ewentualnym zajęciu przez wojska radzieckie Pragi, z lewobrzeżnej Warszawy uczyniliby główne centrum swojego oporu na środkowej Wiśle. Już wszakże 26.07.1944 r. czyli w dniu omawianej tutaj porannej odprawy Komendy Głównej AK miał miejsce przemarsz ulicami Warszawy kierowanych na front wschodni oddziałów spadochronowych, pancernej dywizji Herman Göring odwołanej z frontu włoskiego. W swym raporcie do władz GG Ludwik Fischer napisze, że: U dowódcy 9 armii generała von Vormana ( dowódca 9 armii od 26.06. do 21.09.1944 r., autor między innymi wydanej w 1958 roku w Weissenburgu książki ,,Der Feldzung 1939 in Polen”) wyjednałem rozkaz przeprowadzenia ostentacyjnie wszystkich przybywających oddziałów przez Warszawę w kierunku z zachodu na wschód, ażeby ludność polska, po deprymującym wrażeniu wielotygodniowego odwrotu, ujrzała znowu niemiecką armię rozwiniętą do działania. Nadzwyczaj mocne wrażenie wywarło kilka nowych formacji, które w ciągu dzisiejszego dnia przeszły ze śpiewem ulicami Warszawy w drodze na front, demonstrując świetną postawę. W następnym dniu tj. 27 lipca na ulicach Warszawy pojawiają się już wzmocnione patrole żandarmerii i SS, żołnierze Legionu Wschodniego oraz wojska Własowa, a Ludwik Fischer, próbując przytłumić powstańcze nastroje wśród ludności, nakazuje ogłoszenie o godz. 17 przez uliczne megafony zarządzenia wzywającego do stawienia się następnego dnia 100 tys. ludzi do robót fortyfikacyjnych, jak również odezwy zapewniającej ludność polską, że wojska niemieckie tak jak polskie w 1920 roku odeprą bolszewików od miasta i że nie wolno opuszczać miejsc pracy. Okupacyjne władze dystryktu intensywną antyradziecką propagandę prowadziły w Warszawie już od wielu miesięcy w ramach akcji ,,Berta” na łamach prasy niemiecko i polskojęzycznej, w radiu, kronikach filmowych i jej natężenie wzrasta wraz ze zbliżaniem się frontu wschodniego. Wiosną na przykład szczególnie mocno nagłaśniano antyradzieckie memorandum przyjęte na synodzie 14 marca 1944 r. przez 11 biskupów ukraińskich, a złożone uroczyście gubernatorowi dystryktu Fischerowi. Gdy zaś front przesunął się na teren Wołynia, w rejon Tarnopola, całą serię masowych wieców i zebrań w tym w zakładach pracy władze niemieckie zorganizowały pod hasłem ,,Bastion wschodni w walce z bolszewizmem”, na których przemawiali przedstawiciele władz cywilnych i Wehrmachtu. W samej tylko Warszawie w maju zorganizowano 19 wieców pod hasłem ,,Bastion wschodu”, na których podsycano w społeczeństwie polskim silną wrogość do nadciągających wojsk radzieckich. Ta antyradziecka i antyrosyjska propaganda niemiecka niepokoiła wszystkich realnie myślących polityków i wojskowych. I tak np. w piśmie do prezydenta Raczkiewicza już z dnia 21.12.1944 roku gen. broni Lucjan Żeligowski, poruszając sprawę powstania napisze, że w/.../ marcu br. jako poseł na sejm warszawski (wydałem) odezwę do rodaków, przypominając im, że jesteśmy Słowianami, wezwałem do czujności wobec fałszerstw niemieckich, zdążających do wywołania zatargu zbrojnego między bratnimi słowiańskimi narodami polskim i rosyjskim... Prawda idei słowiańskiej jest szczególnie wyraźna w dobie obecnej. W niej bowiem tkwi największa siła Polski moralna i historyczna.10 Niemcy zresztą nawet po klęsce powstania wykorzystywać będą nie zdobycie wówczas przez armię radziecką Warszawy w swojej propagandzie i swoich działaniach. Mimo popełnionych zbrodni próbują nawet nakłaniać do wspólnych działań przeciwko Armii Czerwonej. Z taką propozycją wystąpi podczas rozmowy 4 października 1944 roku w Ożarowie gen. SS von dem Bach wobec gen. Bora, który wydał już rozkaz ograniczenia do minimum akcji ,,Burza”. Nie wątpił (gen. Bach) - pisze gen. Bór – że po ostatnich doświadczeniach Polacy nie będą mieć żadnych złudzeń co do wrogich zamiarów Sowietów w stosunku do Polski. Niemcy i Polacy stoją wobec wspólnego niebezpieczeństwa i mają tego samego wroga. Oba narody powinny zatem zaprzestać waśni i pomyśleć o wspólnej obronie. Odpowiedziałem na to, aby uniknąć wszelkich nieporozumień i wyjaśnić swoje stanowisko, że podpisałem kapitulację oddziałów Armii Krajowej w Warszawie i jestem gotów lojalnie ją wykonać. Kapitulacja nie zmienia jednak w niczym stosunku Polski do Niemiec, z którymi od 1 września jesteśmy w stanie wojny. Jakiekolwiek są nasze uczucia w stosunku do Rosji, pojęcie ,, wspólnego” wroga nie istnieje dla mnie, gdyż wrogiem Polski są w dalszym ciągu Niemcy.11

W tym samym dniu, kiedy Fischer ogłasza swoje zarządzenie wzywające 100 tys. warszawiaków do prac fortyfikacyjnych i odezwę o obronie przed nadciągającą Armią Radziecką Warszawy przez Niemców, w Moskwie ogłoszono tekst porozumienia z poprzedniego dnia, z 26 lipca zawartego między Stalinem, a PKWN, uznającego Komitet za tymczasową władzę wykonawczą w Polsce ale nie za rząd tymczasowy, administrującą terenami na zachód od linii Curzona, odpowiedzialną za polsko-radziecką współpracę. W porozumieniu Związek Radziecki zobowiązał się popierać prawa Polski do granicy na Odrze i Nysie . W art.4 czytamy: Rząd ZSRR uznał również, że granica między Polską a Niemcami winna być ustalona wzdłuż linii na zachód od Świnoujścia do rzeki Odry, pozostawiając miasto Szczecin po stronie polskiej, dalej w górę rzeki Odry do ujścia Nysy, a stąd rzeką Nysą do Czechosłowackiej granicy. Tą koncepcję przesunięcia polskiej granicy na linię Odry nie mówiąc już o Nysie Łużyckiej w okólniku z 26 lipca zaatakuje minister informacji w polskim rządzie w Londynie Stanisław Kot, pisząc: Komitet Chełmski wysuwa linię Odry jako granicę na zachodzie. Rząd polski w swoich roszczeniach terytorialnych wysuwa jedynie sprawę Prus Wschodnich, Gdańska i Śląska Opolskiego z małym zabezpieczeniem portów bałtyckich i przemysłu śląskiego, nie popierając demagogicznej i nierealnej linii Odry.

Na przeprowadzonej w dniu 27 lipca odprawie dowódców obwodów, komendant Okręgu Warszawskiego płk Chruściel (,,Monter”) informuje, że w każdej chwili należy się spodziewać rozkazu do walki oraz zarządza pogotowie sztabów, okręgu, rejonów, zgrupowań, wydaje rozkaz alarmu, przygotowawczy do walki, polegający na mobilizacji żołnierzy w miejscach konspiracyjnych, a który zgodnie z wcześniejszymi instrukcjami zastrzeżony był wyłącznie dla Komendanta Głównego AK i nie mógł być odwołany, lecz zakończony wybuchem walk. Rozkaz ten płk Chruściel wydaje poza plecami gen. Bora po uzgodnieniu z gen. Pełczyńskim, ponieważ sam nie był zdolny do podjęcia tak ważnej decyzji i prawdopodobnie jak twierdzi płk Pluta -Czachowski w obawie przed rozbiciem oddziałów AK w związku z zarządzeniem Fischera12. Na tej odprawie na pytania dotyczące braków w uzbrojeniu przyrzekł rozdzielić posiadane zapasy, rozkazując rzucić do walki wszystkie siły, uzbrajając powstańców nie posiadających broni w siekiery, kilofy, łomy13 . Po wojnie gen. Bór twierdził, że zarządzony bez jego wiedzy przez płk Chruściela stan pogotowia rozkazał, gdy o tym się dowiedział następnego dnia, niezwłocznie odwołać. Rozkaz znoszący stan pogotowia nie dostarczono jednak wszystkim oddziałom i pozostawały one nadal na punktach zbornych, co prowadziło do ich dekonspiracji i często walk z niemiecką policją. Sama mobilizacja trwająca w nocy z 28 na 29 lipca ujawniła fatalny stan uzbrojenia, a jej odwołanie poderwało zaufanie żołnierzy do dowództwa AK. W dniu zarządzenia przez płk Chruściela stanu pogotowia 27.07.1944 r., gen. Bór informuje depeszą Naczelnego Wodza gen. Sosnkowskiego przebywającego wówczas we Włoszech, a która dociera 29 lipca do Londynu, o wzmocnieniu sił 9 armii niemieckiej na przedpolu Warszawy między innymi oddziałami dyw. pancernej Herman Göring oraz o rozpoczętym przeciwnatarciu wojsk niemieckich w rej. Siedlce-Łuków, w kierunku na Brześć jak i o tym, że po wyraźnie panicznej ewakuacji Warszawy od 22 do 25 VII Niemcy okrzepli, niemieckie władze administracyjne powróciły i objęły z powrotem urzędowanie. Właśnie od wyniku niemiecko-radzieckiej bitwy na przedpolach Warszawy gen. Bór uzależnia wówczas dalsze działania pisząc: Działania swe o Warszawę uzależniam od wyniku bitwy 2AOK ( 9 armii niemieckiej) na wschodnim brzegu Wisły14. Dowódca AK uzurpuje sobie tutaj zarazem prawo do podejmowania decyzji odnośnie działań zbrojnych w Warszawie. Decyzja w tej sprawie należała wówczas wyłącznie do kompetencji rządu polskiego w Londynie, przekazana dopiero 28 lipca Delegatowi Rządu na Kraj. W przekazanej depeszy na podstawie uchwały rządu z 26 lipca, nie precyzującej o jakie powstanie tutaj chodzi czy powszechne czy strefowe czy w Warszawie, premier Mikołajczyk jedynie informuje Delegata że: Na posiedzeniu Rządu RP zgodnie zapadła uchwała upoważniająca was do ogłoszenia powstania w momencie przez was wybranym. Jeżeli możliwe, uwiadomcie nas przed tym. Odpis przez wojsko dla komendanta AK. Sten15 Wraz z przekazaniem depeszą Delegatowi Rządu na Kraj przez rząd polski w Londynie prawa do podjęcia decyzji o wybuchu powstania, odpowiedzialność za ostateczne jego skutki przeniesiona zostaje na krajowe kierownictwo cywilno-wojskowe, dla którego rzeczywisty stosunek W. Brytanii i USA do kluczowych zagadnień polsko-radzieckich był nieznany. To przekazanie prawa do podjęcia decyzji o wybuchu powstania Delegatowi Rządu tłumaczono jego lepszym rozeznaniem sytuacji na froncie wschodnim, w tym pod Warszawą. Sądzono, że ewentualna decyzja będzie trafna i podjęta w najkorzystniejszym momencie. Niewątpliwie ta uchwała rządu z 26 lipca, sprzed wyjazdu premiera Mikołajczyka na rozmowy ze Stalinem, była zarazem pewną zachętą dla kierownictwa krajowego do przeprowadzenia w Warszawie powstania. Powstanie w powojennych opiniach jego zwolenników miało być odebrane jako pewna forma wsparcia militarnego działań wojsk radzieckich, obalić opinię Stalina o bierności AK polegającej na nie atakowaniu Niemców lecz ,,staniu z bronią u nogi”, czemu jednak przeczą motywy jakimi kierowały się osoby podejmujące decyzję o jego wybuchu.

W dniu 29 lipca na odprawie kierownictwa AK, na której uznano, że sytuacja jeszcze nie dojrzała do rozpoczęcia działań zbrojnych, gen. Bór na wniosek płk Chruściela zmienił godzinę wybuchu przyszłego powstania z godzin nocnych jak przewidywały wcześniejsze plany na 17 oraz skrócił czas mobilizacji z 36 do 12 godzin. Wniosek swój płk Chruściel argumentował tym, że o godzinie 17 po zakończonej pracy na ulicach znajdują się duże tłumy ludzi, co ułatwić miało przemieszczanie oddziałów AK oraz zaskoczyć Niemców. Później okazało się, że przy zdecydowanej przewadze ogniowej nieprzyjaciela, żołnierze podziemia bardzo słabo uzbrojeni, przygotowywani wcześniej do ataku na pozycje niemieckie w godzinach nocnych, atakując w biały dzień o godz. 17 ponieśli niepotrzebnie, dodatkowo, olbrzymie straty.

Tego samego dnia duże zaniepokojenie kierownictwa AK wywoła odezwa, która po południu pojawiła się na murach Warszawy dowódcy małej organizacji wojskowej Polskiej Armii Ludowej płk Juliana Skokowskiego. Skokowski podając fałszywą informację o ucieczce gen. Bora-Komorowskiego i sztabu jego z Warszawy, ustanawiał się w mieście dowódcą oddziałów podziemia, zarządzając ich mobilizację do walki z Niemcami. Dowództwo AK uznało to za prowokację mającą na celu odebranie mu inicjatywy walk o Warszawę przez komunistów co spowodowało, że gen Bór-Komorowski wydal płk Chruścielowi polecenie gotowości jeżeli zajdzie taka potrzeba do rozpoczęcia walk 30 lipca o godzinie 17. W godzinach rannych 30 lipca płk Chruściel miał otrzymać ostateczną decyzję, która mogła zostać odwołana16 Wyznaczając termin gotowości do ewentualnego rozpoczęcia powstania na godz.17 w dniu 30 lipca gen. Bór-Komorowski wchodził w zakres kompetencji decyzyjnych przekazany przez rząd polski w Londynie Delegatowi Rządu na Kraj.

Wezwanie do walki ludności Warszawy, która słyszy już bez wątpienia huk armat bitwy, która wkrótce przyniesie jej wyzwolenie, nadaje o godz. 20.15 w dniu 29 lipca radio Moskwa. W apelu podkreślono, że Niemcy będą próbowali bronić się w Warszawie co doprowadzi do olbrzymich strat, zniszczenia miasta i dlatego przez bezpośrednią czynną walkę na ulicach Warszawy, w domach, fabrykach, magazynach nie tylko przyspieszymy chwilę ostatecznego wyzwolenia, lecz ocalimy również majątek narodowy i życie waszych braci. Podobny apel wzywający do walki ludność Warszawy powtórzony kilkakrotnie nadaje 30 lipca radiostacja Związku Patriotów Polskich ,,Kościuszko”. Apel między innymi wzywał:...Uderzcie na Niemców. Udaremnijcie ich plany zburzenia budowli publicznych. Pomóżcie Czerwonej Armii w przeprawie przez Wisłę... Tak apele radia Moskwa jak i radiostacji ,,Kościuszko” wzywają do walk ludność Warszawy podczas zdobywania miasta przez Armię Czerwoną. Powstanie w Warszawie miało ułatwić opanowanie mostów, wspierać tym samym działania wojsk radzieckich. Jego zatem początek był ściśle uzależniony od bezpośredniej ofensywy wojsk radzieckich na całą Warszawę, zwłaszcza lewobrzeżną, do czego doszło nie 1 sierpnia 1944 roku lecz dopiero 17 stycznia 1945 roku. Apel Skokowskiego oraz apele radiowe wprowadziły konsternację w KG AK i jak twierdzi płk Bokszczanin: Począwszy od 29-go wszystko stało się niepewne i różne stanowiska były już tylko sprawą osobistych przekonań. Powinniśmy natychmiast dać rozkaz do Powstania, inaczej komuniści uczynią to przed nami - mówili jedni. Drudzy odpowiadali, że skoro komuniści prowokują nas do tego, to przeciwnie, powinniśmy zdwoić naszą czujność. Tylko przyszłość mogła to pokazać, lecz za jaką cenę? Ja osobiście, dalej utrzymywałem, że powinniśmy czekać, gdyż w głębi serca wolałem ryzykować opanowanie miasta przez komunistów, niż jego zniszczenie przez Niemców. Wolałem Warszawę żywą i komunistyczną, niż Warszawę umarłą i… także komunistyczną17

W związku z tymi apelami radiowymi często wysuwa się pretensje pod adresem strony radzieckiej, że nawołując do walk nie udzieliła walczącym pomocy i w ten sposób próbuje się oczyścić z winy odpowiedzialnych za podjęcie przedwczesnej, błędnej, decyzji. Jest oczywiste, że każda armia, która posuwa się podczas walk wyzwoleńczych do przodu, wzywa różne społeczeństwa do działań ją wspierających. I właśnie powstanie rozpoczęte w odpowiednim momencie miało wesprzeć działania wojsk radzieckich, których ofensywa w ostatnich dniach lipca i na początku sierpnia została powstrzymana i nie dotarła do Warszawy. Od strony politycznej sprawa była szczególnie skomplikowana, gdyż dla polskiego rządu w Londynie Związek Radziecki w tym czasie nie był sojusznikiem i właśnie przeciwko niemu skierowane było politycznie powstanie. Nasuwa się pytanie, czy uznając kogoś za przeciwnika, a nawet i wroga, przy skomplikowaniu się sytuacji na warszawskim odcinku frontu, należało oczekiwać na pomoc z tej strony i dopatrywać się w jej braku perfidii i głównej przyczyny klęski? Ten aspekt zagadnienia będzie oczywiście wykorzystywany po dziś dzień w prowadzonej propagandzie antyrosyjskiej zwłaszcza przez orientację propiłsudczykowską odpowiedzialną za wybuch powstania. I to ma być dodatni, ułatwiający manipulowanie, odpowiednie kształtowanie świadomości politycznej społeczeństwa polskiego, kapitał przegranego powstania. Sam los miasta i jego mieszkańców nie miał tutaj dla głównych inspiratorów przedwczesnego wybuchu powstania większego znaczenia, najważniejszym było ukazanie aliantom i społeczeństwom zachodnim, że Warszawa wyzwoliła się sama, własnymi siłami, bez współudziału Armii Radzieckiej i Wojska Polskiego, spod okupacji niemieckiej.

Przed podjęciem decyzji o przedwczesnych walkach przestrzegali Delegata Rządu na Kraj wojskowi i politycy zaniepokojeni przemarszem na wschód świeżych jednostek niemieckich oraz powrotem władz dystryktu do Warszawy. Przestrzegał go między innymi przewodniczący Stronnictwa Pracy Józef Chaciński, na co Delegat nie zareagował, a na uwagę Jerzego Brauna członka Rady Jedności Narodowej, że żołnierze AK nie mają broni odparł : ,,To sobie zdobędą”. Przewodniczący Rady Jedności Narodowej Kazimierz Pużak obawiał się czy armia radziecka zdoła przyjść Warszawie z odsieczą i uważał, że manifestacja zbrojna jaką miało być powstanie bez osłony z powietrza zdoła wytrzymać jeden lub dwa tygodnie18 Wiele środowisk obawiało się nie tylko biologicznych i materialnych skutków przedwczesnego wybuchu powstania ale politycznych. Żołnierz powstania, były marszałek Sejmu RP w latach 90-tych prof. Wiesław Chrzanowski twierdził w udzielonym wywiadzie, że jego środowisko młodzieżowe, kierując się właśnie przesłankami politycznymi ale i również logicznymi miało krytyczny stosunek do wywołania powstania jeszcze przed podjęciem decyzji o jego rozpoczęciu… nawet podjęliśmy próby dotarcia do członków Rady Jedności Narodowej… apelując, żeby hamować te próby. Co prawda, my nie przypuszczaliśmy, że dowództwo wywoła powstanie, nie mając pewności, czy Armia Czerwona zajmie Warszawę w ciągu 2-3 dni. Dlatego nie braliśmy pod uwagę, jak gigantyczne mogą być straty. Natomiast problem był całkiem inny… uważaliśmy, że decyzja o Powstaniu to jest nic innego tylko generalna dekonspiracja… Poinformowany przez płk Iranka-Osmeckiego o możliwości wybuchu powstania wyższy oficer wywiadu ppłk dypl. Franciszek Herman (,,Bogusław”) określił ten plan ze względu na koncentrację wojsk niemieckich wokół Warszawy szaleństwem. Rano 30 lipca właśnie w tym samym dniu - podaje Jan Nowak-Jeziorańskikiedy ostatecznie zameldowałem się Borowi, wpadł na melinę... kolega z akcji ,, N” pseudonim Wolf i załamując ręce wykrzykiwał ,,Co oni robią. Przecież w obecnej sytuacji to jest szaleństwo”. Łączniczka, która mnie wiozła na spotkanie z komendantem AK, mówiła po drodze: W panu ostatnia nadzieja. Może Pan ich przekona, może pan im wyperswaduje, żeby tego nie robili19. Mimo różnych wątpliwości, zastrzeżeń i obaw, wniosek o wydanie rozkazu do walki w dniu 31 lipca na przedpołudniowej odprawie przy ulicy Pańskiej, w której uczestniczyli gen. Bór, gen Okulicki, pułkownicy Bokszczanin, Chruściel, Iranek-Osmecki, Pluta-Czachowski, Rzepecki, Szostak, zgłosi gen. Pełczyński, uzasadniając go zajęciem Warki przez wojska radzieckie co miało oznaczać, że rozpoczął się manewr okrążenia Warszawy. Tej wiadomości gen. Pełczyńskiego nie potwierdzi szef wywiadu płk Iranek oraz łączności płk Pluta-Czachowski informujący, że otrzymany przed godziną meldunek z Warki mówi, że znajdują się tam nadal wojska niemieckie. Gen. Pełczyński, dążąc do wprowadzenia w błąd uczestników odprawy, wyraźnie tutaj blefował. Mimo zresztą wcześniejszych ustaleń sztabowych precyzujących wyraźnie, że jedno lub dwustronny manewr okrążający rozpocznie się wówczas, gdy wojska radzieckie przekroczą czołgami Wisłę i nacierać będą na Warszawę od strony zachodniej, od Sochaczewa, a więc nie od strony Wisły. Na naradzie tej dominowała atmosfera pośpiechu oraz obaw, żeby się nie spóźnić z rozpoczęciem powstania. Administracji cywilnej należało bowiem zapewnić 12 godzin niezbędnych na przygotowanie się do jej ujawnienia. Szczegółowo na odprawie sytuację militarną wokół Warszawy omówił szef Oddziału II płk Iranek-Osmecki. Przedstawił dyslokację jednostek niemieckich, ich koncentrację i przygotowywania do głównej bitwy pod Warszawą oraz niejasną sytuację na przedpolu Pragi, co jego zdaniem nie pozwalało na podejmowanie jakiejkolwiek decyzji w sprawie rozpoczęcia powstania. Opóźnienie marszu wojsk dowodzonych przez marszałka Rokossowskiego, spowodowane manewrem oskrzydlającym mającym na celu zdobycia Brześcia, dawało możliwość zaatakowania przez wojska niemieckie wysuniętych jednostek wojsk radzieckich i ich zatrzymanie. Sprawozdanie swoje po serii pytań płk Iranek zakończył, mówiąc, że atak na Warszawę nie rozpocznie się wcześniej, niż za cztery do pięciu dni i że wobec tego nie ma żadnej potrzeby, aby powstanie wybuchło w chwili obecnej20 Z tego raportu szefa Oddziału II nie był zadowolony zwłaszcza gen. Okulicki i płk Rzepecki. Już od dłuższego czasu nakłaniano płk Iranka do przedstawienia takiego obrazu sytuacji, któryby przyspieszał, a nie odwlekał moment wybuchu powstania. Od treści jego raportów zależała wszakże decyzja o podjęciu działań zbrojnych w Warszawie. Co prawda pułkownik tym naciskom nie uległ, przedstawiając na ogół rzeczywisty obraz sytuacji w oparciu o otrzymywane meldunki wywiadu ale o tych naciskach na siebie, próbach manipulacji nie powiadomił gen. Bora, chociaż z racji pełnionej funkcji należało to do jego obowiązków i nie było donosicielstwem. Zresztą nie musiał wymieniać nazwisk ale mógł ostrzec gen. Bora, że są próby składania fałszywych meldunków i że każdy meldunek mający wpływ na decyzję odnośnie wybuchu powstania powinien być sprawdzony, kontrolowany, weryfikowany. Po pułkowniku Iranku na tej odprawie głos zabrał gen. Okulicki, który jak podaje płk Bokszczanin: Zaczął wymyślać nam od tchórzy; zarzucił, że nie mamy odwagi bić się, przeciągamy decyzję...Nie zwracał się bezpośrednio do Bora, lecz wszyscy zrozumieliśmy, że słowa swoje kierował do niego. Nikt nigdy nie przemawiał w ten sposób na naszych odprawach21 Stanowisko gen. Okulickiego zostało poparte przez płk Szostaka i płk Rzepeckiego, który jak podaje gen. Bór-Komorowski mówił mi do czego brak decyzji doprowadził Skrzyneckiego. Na tej naradzie płk Chruściel między innymi poruszył sprawę braku uzbrojenia uniemożliwiającego skuteczne zaatakowanie wojsk niemieckich. Już wcześniej na to zwracali mu uwagę jego podwładni. Sugerował, żeby czekać na odwrót Niemców, ich wycofywanie się z Warszawy, całkowitą dezorganizację. Na problem, że nie ma czym nacierać, gen. Okulicki odpowiedział mu, że broń zdobywa się na nieprzyjacielu. Płk Pluta- Czachowski, zwracając uwagę na taktykę armii radzieckiej w stosunku do AK polegającą jego zdaniem na wstrzymywaniu swoich działań ofensywnych, nawet wycofywaniu się co wynikało z napływających meldunków, domagał się rozpoczęcia działań zbrojnych w odpowiednim momencie, którym miało być związanie się na trwałe walką o Warszawę wojsk radzieckich, w tym forsowanie Wisły, natarcie na mosty i Służewiec22 Dopóki wojska radzieckie nie pokonają wojsk niemieckich, mówił płk Bokszczanin, nie należy podejmować żadnych zbrojnych działań. Na to stanowisko ostro zareagował generał Okulicki. Wówczas wstał... - podaje Bokszczanin - i bijąc pięścią w stół, znów nazwał nas tchórzami. Bór zakrył twarz rękami i nic nie odpowiadał. Ja oświadczyłem Okulickiemu, że bitwa, której pragnie, będzie improwizacją. - ,,Cała nasza walka jest improwizacją, a zwycięzca będzie zawsze miał rację - odpowiedział. Armia niemiecka jest u kresu sił. Ludność rozbije ją swoją masą. Nie trzeba ani planów, ani przygotowań; potrzebny jest tylko rozkaz, a milion warszawiaków rzuci się na Niemców z karabinem, kijem... trzeba tylko, abyśmy mieli odwagę ten rozkaz wydać.”. Bór był całkowicie zagubiony. Widać było, iż nie wie, co ma robić. Namyślał się, a potem zaproponował, aby głosować za lub przeciw natychmiastowemu wybuchowi Powstania. Na siedem osób głosujących trzy uznały, że należy teraz podjąć decyzję o wybuchu powstania, cztery były temu przeciwne. W głosowaniu nie brał udziału gen. Bór i Pełczyński. Za natychmiastowym rozpoczęciem powstania wypowiedział się gen. Okulicki, płk Rzepecki i Szostak, a przeciw płk Bokszczanin, Iranek-Osmecki, Chruściel, Pluta-Czachowski. Po głosowaniu zdenerwowany gen. Okulicki miał zwrócić się do gen. Bora-Komorowskiego, mówiąc między innymi: Jeśli Pan Generał nie podejmie decyzji, będzie Pan drugim Skrzyneckim. Ubliżając wręcz, próbował wymóc na dowódcy AK przedwczesną decyzję. Po zakończeniu tej odprawy, następną gen. Bór wyznaczył na godzinę 18 mimo, że dotychczas odbywały się o godzinie 17.

W godzinach południowych gen. Bór uczestniczyć będzie wraz z Delegatem Rządu (wicepremierem) w posiedzeniu Komisji Głównej Rady Jedności Narodowej, na którym przedstawi aktualną sytuację w rejonie Warszawy, stan sił niemieckich, uzbrojenia AK oraz zaapeluje do Delegata o podjęcie decyzji w sprawie wybuchu powstania co najmniej 20 godzin przed rozpoczęciem walk. Politycy zalecali zachowanie szczególnej ostrożności, nie narażanie ludności cywilnej i ustalili, że następne posiedzenie Komisji Głównej RJN odbędzie się następnego dnia tj. 1 sierpnia o godz. 15, na którym przewodniczący RJN Kazimierz Pużak miał przedstawić nowe informacje. W tym czasie, kiedy zakończyło się posiedzenie KG RJN, czyli około godziny 14, ani władze polityczne podziemia ani Komendant AK nie przewidywały wybuchu powstania 1 sierpnia, a nawet w ciągu najbliższych dwóch dni. Popołudniową odprawę dowództwa AK, odbywającą się do tej pory o godz. 17, a wyznaczoną na godzinę 18, poprzedziło spotkanie trzech generałów - Bora, Pełczyńskiego, Okulickiego. Na to spotkanie o godz. 17 przybył płk Chruściel, który na porannej naradzie głosował przeciwko natychmiastowemu podjęciu decyzji o powstaniu, przynosząc jak wspomina po latach gen. Bór informację o tym, że rzekomo: sowieckie oddziały pancerne wdarły się na przedmoście niemieckie na wschód od miasta i zdezorganizowały jego obronę, że sowieckie czołgi są już pod Pragą, a Radość, Miłosna, Okuniew, Wołomin i Radzymin zostały zajęte przez wojska sowieckie. ,,Monter” wyraził opinię, że walkę o Warszawę powinniśmy podjąć bezzwłocznie, w przeciwnym razie będzie za późno. Nieco wcześniej bo o godz. 15-tej 31 lipca w lokalu Komendy Okręgu Warszawskiego szef sztabu ppłk Stanisław Weber złożył meldunek płk Chruścielowi o przygotowywanym kontruderzeniu niemieckim: Raporty wywiadu donoszą o przybywaniu dywizji niemieckich z zachodu, siły głównie docierają w rejon Warszawy pociągami i przez mosty warszawskie idą na wschód. Natychmiast płk Chruściel miał udać się do gen. Bora. Gdy wrócił, było około 17.30. Wyglądał na bardzo poruszonego. Jego twarz zawsze opanowana, zdradzała wielkie podniecenie. Zdumiony zapytałem, co się stało. - Bór podjął decyzję - odparł. - To szaleństwo – nie mogłem się powstrzymać. To będzie prawdziwa rzeź. Myślałem, że się ze mną zgodzi, ale on odpowiedział:- Nie mogliśmy dłużej czekać, sytuacja nam się wymyka23 W dniu 05.08.1944 r., czyli już po wybuchu powstania i widocznych jego wstępnych skutkach w rozmowie z wiceprzewodniczącym RJN z ramienia SN Władysławem Jaworskim, płk Chruściel miał powiedzieć: wezwali mnie do kwatery Bora i zakomunikowali godz. W... powiedziałem, że jestem przeciwny, ale że rozkaz wykonam. Co ciekawe, o ile płk Chruściel namawiał rzekomo po południu 31 lipca w pośpiechu do podjęcia bezzwłocznej decyzji, gdyż będzie za późno, o tyle 9 września, kiedy nawiązano kontakt z gen. Roehrem w sprawie podpisania kapitulacji, będzie o wiele bardziej powściągliwy i w liście do gen. Bora z 10 września napisze : Proszę Pana Generała o zwłokę. Jeszcze dwie doby. Niedobrze by było pośpieszyć się o pięć minut. My tutaj chcemy koniecznie zyskać na czasie – może w Niemczech rozegrają się spodziewane wypadki - może wkroczą wreszcie Sowiety. …Proponuję wezwać Żymierskiego na odsiecz i przyrzec mu (lojalną współpracę). Zmieniają się warunki naszej walki - bądźmy więcej elastyczni. …Więcej nam odpowiada współpraca z Żymierskim, niż kapitulacja.

Do podstawowych obowiązków gen. Bora należało sprawdzenie wiarygodności rzekomego meldunku płk Chruściela i jeżeli faktycznie by został potwierdzony, to i tak zgodnie z wcześniejszymi planami i ustaleniami sztabowymi nie spełnione były warunki do wydania rozkazu o rozpoczęciu powstania. Głównym sygnałem tutaj miało być rozpoczęcie manewru okrążającego przez armię radziecką Warszawy oraz wycofywanie się z niej niemieckich wojsk liniowych. Z meldunku płk nie wynikało, że rozpoczął się manewr okrążający Warszawę. Sam gen. Bór wcześniej uważał, że walki należy rozpocząć, gdy Niemcy będą opuszczać Śródmieście, natomiast Kazimierz Pużak - gdy będą już tylko na Woli. Brak cierpliwości i określone nastawienie polityczne zwłaszcza gen. Pełczyńskiego i Okulickiego, zagorzałych zwolenników jak najszybszego rozpoczęcia akcji zbrojnej doprowadzi, że nie czekając niecałą godzinę do 18-tej na członków sztabu KG AK, wezwano przebywającego w pobliżu Delegata Rządu na Kraj, od którego decyzji, zgody uzależnione było wydanie rozkazu o wybuchu powstania. Zwolennicy wybuchu powstania, mającego skłonić ofiarą polskiej krwi W. Brytanię i USA do modyfikacji ustaleń teherańskich, obawiali się, że na odprawie o godz. 18 mogą zostać przedstawione nowe, dodatkowe informacje, odmienne stanowiska, uniemożliwiające podobnie jak na naradzie porannej podjęcie decyzji, wydanie rozkazu oraz byli przekonani, że do Warszawy Armia Czerwona wkroczy nie później, niż w ciągu 2-3 dni, a oddziały powstańcze miały – zakładano - wytrzymać w walce do 7 dni. Zwłaszcza gen. Pełczyński miał olbrzymi wpływ na dowódcę AK gen. Bora i w tak małym gronie trzech generałów to on głównie o wszystkim decydował. O dużym uzależnieniu Komendanta AK od jego szefa sztabu wspomina wielu świadków tych wydarzeń. Np. płk dypl. szef operacji J. Bokszczanin twierdzi, że we wszystkim musiał Bór ,, polegać na Pełczyńskim”. Według por. Pomiana gen. Pełczyński: To był główny doradca wojskowy gen. Komorowskiego. I nie ulega dla mnie wątpliwości, że gen. Komorowski przyjmował prawie wszystkie sugestie gen. Pełczyńskiego. Płk Stanisław Juszczakiewicz w powstaniu dowódca zgrupowania ,,Kuba” twierdzi, że Komorowski polegał na Pełczyńskim, który miał duży dar analizowania ale nie potrafił podjąć decyzji, a ,,Bór” wydawał decyzję. Kazimierz Bagiński zapytany przez Janusza K. Zawodnego jak wyglądał stosunek Bór - Pełczyński odpowiedział: Stosunek między Pełczyńskim, a Borem sprawiał takie wrażenie jakby zależność służbowa była odwrotna: Pełczyński był szefem, a ,,Bór” podkomendnym”24 Płk Pluta-Czachowski twierdził, że gen. Bór-Komorowski był jedynie komendantem de nomine, władzę sprawował Pełczyński; wskazuje na to choćby taki drobny fakt, gdy nadeszło zapytanie od Sosnkowskiego o opinię w sprawie Tatara, którego Naczelny Wódz chciał odznaczyć krzyżem virtuti militari IV klasy za pracę w podziemiu. Bór odczytawszy depeszę stwierdził, że chyba nie będziemy się temu sprzeciwiać, na to Pełczyński wyrwał mu z rąk depeszę, żachnął się i autorytatywnie orzekł, że w żadnym wypadku na to się nie zgodzi25
Po przybyciu w ciągu 20 minut Delegata Rządu na Kraj będącego zarazem wicepremierem rządu, gen. Bór przedstawił mu meldunek płk Chruściela, a następnie przekonywał go, że działania AK przerywające linię zaopatrzenia frontu niemieckiego pod Warszawą ułatwią wojskom radzieckim manewr okrążający i przyczynią się do klęski wojsk niemieckich. Po wysłuchaniu gen. Bora, Delegat Rządu zadał kilka pytań, w tym płk Chruścielowi odnośnie stanu posiadanej broni i amunicji oraz postawił pytanie wszystkim obecnym co się stanie gdy Rosjanie zostaną zatrzymani, na które gen. Pełczyński odpowiedział: że wtedy Niemcy nas wyrżną co nikt nie wierzył uważając, że Rosjanom na zajęciu Warszawy bardzo zależy. Następnie Delegat Rządu upoważniony telegraficznie przez rząd polski w Londynie do podjęcia decyzji w sprawie powstania, nie mając własnych informacji, ufając czynnikom wojskowym, zwrócił się do Komendanta AK gen. Bora ze słowami: Niech Pan zaczyna i opuścił lokal26 Na to spotkanie, na którym podjęto decyzję, nie wezwano, nie poproszono - chociaż przewidywały to wcześniejsze ustalenia - przewodniczącego RJN Pużaka rozsądnego polityka, ostrożnie podchodzącego do walk zbrojnych w Warszawie. O rozkazie rozpoczęcia powstania dowie się dopiero wczesnym popołudniem 1 sierpnia 1944 roku.

Po decyzji Delegata Rządu rozkaz o rozpoczęciu powstania wydał gen. Bór przed godziną 18, zwracając się do dowódcy okręgu warszawskiego płk Chruściela tymi oto słowami: Jutro punktualnie o godzinie 17 rozpocznie Pan operację ,,Burza” w Warszawie. Wydany rozkaz nie mieścił się w ramach ustaleń operacji ,,Burza”, gdyż tylne straże niemieckie nie opuszczały Warszawy. Kilka godzin wcześniej na porannej naradzie gen. Bór nie przewidywał wybuchu powstania 1 czy też nawet 2 sierpnia, a sam gen. Pełczyński wydał łączniczkom alarmowym polecenie stawienia się w lokalu konspiracyjnym dopiero następnego dnia, czyli 1 sierpnia o 7 godzinie. Po wydaniu rozkazu w lokalu pozostał tylko gen. Bór, żeby poinformować uczestników mającej się odbyć o godz. 18 odprawy o podjętej decyzji. Decyzja o rozpoczęciu powstania, w oparciu o którą został wydany rozkaz do rozpoczęcia walki 1 sierpnia o godz. 17, zapadła wieczorem 31 lipca w momencie, kiedy na warszawskim odcinku frontu inicjatywa już zaczęła przechodzić w ręce niemieckie. Trzeci i szesnasty korpus pancerny 2 armii radzieckiej przechodziły do obrony. W Dzienniku działań niemieckiej 9 armii zanotowano następnego dnia tj. 1 sierpnia: W rejonie Warszawy nieprzyjaciel ogranicza się do słabej działalności. Własne natarcie dla okrążenia sowieckiego korpusu pancernego posuwa się powoli, lecz skutecznie. Części XXXIX korpusu pancernego… docierają do Radzymina. Grupa uderzeniowa 19 dywizji pancernej obchodzi Okuniew, zyskuje w terenie w kierunku wschodnim. (s.82). Właśnie o tym przygotowywanym kontruderzeniu niemieckim poinformował 31 lipca o godz.15 płk Chruściela ppłk Weber.

To, że Niemcy byli przekonani, że zdołają odeprzeć atak wojsk radzieckich na Warszawę i utrzymają w swoich rękach zwłaszcza jej lewobrzeżną część, świadczył chociażby rozkaz z 26 lipca o wstrzymaniu ewakuacji warszawskich zakładów przemysłu zbrojeniowego. Łatwo zauważalne dla wywiadu wstrzymanie ewakuacji zakładów zbrojeniowych powinno być ostrzegawczym sygnałem dla dowództwa AK. Po powrocie niemieckich władz dystryktu do Warszawy, gubernator Fischer zwrócił się o zaniechanie ewakuacji przemysłu zbrojeniowego do gen. Schindlera inspektora produkcji zbrojeniowej w GG w latach 1940-1944 oraz za pośrednictwem gen. Vormanna dowódcy 9 armii do dowództwa Grupy Armii ,,Środek”, które miało żądać ,,ewakuacji warszawskiego przemysłu zbrojeniowego”. Ówczesny dowódca Grupy Armii ,, Środek” na froncie wschodnim feldmarszałek Model odpowiedział Fischerowi za pośrednictwem dowództwa 9 armii, że ,,nigdy nie wydał takiego rozkazu, zaproponował jedynie zmniejszenie zagęszczenia w Warszawie Pradze”27 Decyzję o obronie przed nacierającą Armią Radziecką Warszawy Niemcy podjęli już wcześniej bo 22 lipca.
Pierwszy na popołudniową odprawę o godz. 18 przybył szef wywiadu płk dypl. Iranek- Osmecki, który w następujący sposób relacjonuje spotkanie z gen. Borem-Komorowskim: Otrzymałem właśnie nowe informacje potwierdzające, że kontrnatarcie niemieckie rozpocznie się lada chwila, lecz to mnie nie zaniepokoiło. Po tym co mówiliśmy rano, nie wyobrażałem sobie, aby można było teraz powziąć decyzję….W przedpokoju wpadłem na Bora. Wyglądało, że właśnie wychodził. Spojrzałem na niego zdziwiony i zapytałem:- Jak to, pan jest sam, pozostali nie przyszli?- Zebranie się skończyło - odpowiedział szybko. Wydałem rozkaz do rozpoczęcia walk. Popatrzyłem na niego zaskoczony i powiedziałem machinalnie: -Rozpoczęcie walk? Ale dla czego ?- Monter przyniósł informacje, według których czołgi sowieckie zajmują właśnie Okuniew, Radość i Miłosną oraz zrobiły wyłom na przyczółku mostowym na Pradze. Powiedział, że jeśli nie zaczniemy natychmiast, to ryzykujemy, że możemy się spóźnić. Wydałem więc rozkaz. Słyszałem te słowa, ale nie mogłem jakoś pojąć ich sensu. Wewnętrznie odrzucałem jeszcze przyjęcie tej decyzji. Potem powoli mój umysł zaczął znów funkcjonować i zapytałem, kto był obecny.- Gdy przyszedł Monter, byłem z Pełczyńskim i Okulickim. Natychmiast poprosiłem Jankowskiego, aby przyszedł. Przedstawiłem mu fakty i wyraził zgodę. Podniosłem głowę i patrząc mu w twarz, powiedziałem:- Popełnił pan błąd, panie generale. Informacje Montera nie są ścisłe. Otrzymałem właśnie ostatnie raporty od moich miejscowych agentów. Dementują wyraźnie pogłoski, że przyczółek mostowy na Pradze został rozbity. Przeciwnie, potwierdzają wszystko to, o czym mówiłem rano: Niemcy przygotowują się do kontrnatarcia. Bór usiadł lub raczej opadł na krzesło. Przesunął kilka razy ręką po czole, po czym zapytał mnie bezbarwnym, urywanym głosem: - Czy jest pan zupełnie pewny, że wiadomość Montera jest nieprawdziwa?- Zupełnie pewny panie generale. Może kilka czołgów przedostało się wewnątrz przyczółka, lecz jestem pewny, że nie został on rozbity. Przez chwilę milczał a potem znów nalegał:- Czy może mnie pan o tym zapewnić? Rozumiejąc, że Bór się waha, starałem się mówić jak najbardziej przekonywająco.- Zapewniam pana, generale - odpowiedziałem stanowczym głosem. …Co mam zrobić - szeptał. Co mogę zrobić, co mi pan radzi? Miałem wrażenie, że mogę jeszcze powstrzymać przeznaczenie. Zapytałem go:- Czy ma pan łączniczkę, którą mógłby pan posłać do Montera, aby odwołać rozkaz?. Spojrzał na mnie i zapytał:- A więc trzeba jeszcze raz anulować, jeszcze raz przełożyć?- Tak panie generale. Wybrał pan najgorszy moment. Trzeba odwołać rozkaz. Bór spojrzał na zegarek. Chciał coś powiedzieć, gdy drzwi nagle się otworzyły. Przyszedł Szostak. Popatrzył na nas obydwu: Bora siedzącego w kapeluszu i płaszczu i mnie stojącego naprzeciw niego; zdziwienie malowało się na jego twarzy.- Co się dzieje, zapytał z kolei, czy odprawa już zakończona? Wyglądało, jakby Bór nie zauważył przybycia Szostaka. Patrząc bez ruchu na zegarek powiedział: Mój Boże, już 6-ta. Już przeszło godzina jak Monter wyszedł. Dawno już pewnie zdążył rozesłać rozkazy. Za późno, nie możemy już nic zrobić. Zrozumiawszy nagle o co chodzi, Szostak wykrzyknął:- Jak to, wydał pan rozkaz nie poradziwszy się Iranka, szefa II Oddziału, ani mnie? Ależ to szaleństwo. Damy się w ten sposób wymordować. Trzeba natychmiast anulować rozkaz. Lecz Bór tylko powiedział:- Za późno, nie możemy już nic poradzić28 Po latach w wywiadzie z dniu 3 maja 1965 roku Bór między innymi tłumaczy przyczynę przedwczesnego wydania rozkazu - z czym trudno się zgodzić - wyjątkowo skromnymi informacjami napływającymi o sytuacji na froncie: My nie wiedzieliśmy o zgrupowaniu niemieckiej broni pancernej pod Warszawą. Wiedzieliśmy tylko o przybyciu dywizji ,,Hermann Göring”. Sądziliśmy, że przeciwuderzenie niemieckie nie będzie miało skutku. Co prawda napływające wiadomości nie były precyzyjne i zawsze wiarygodne, gdyż AK nie dysponowała przy szybko zmieniającej się linii frontu informacjami zwiadu lotniczego, to niemniej istniejące rozeznanie sytuacji w połączeniu z wcześniejszymi ustaleniami sztabowymi na wydanie tego rozkazu w oparciu o rzekomy meldunek ppłk Chruściela nie pozwalało. Również wydany rozkaz, jak twierdził gen. Bór dawno już rozesłany, przy dobrej woli i większym poczuciu odpowiedzialności mógł być szybko odwołany. Czasu na odwołanie rozkazu, jak wynika z przebiegu jego przekazywania, było wystarczająco dużo. Sam Bór nie był w pełni o tym przekonany, a także obawiał się reakcji na odwołanie rozkazu ze strony dwóch swoich zastępców, zwolenników jak najszybszego wybuchu powstania, którzy doprowadzili do jego wydania. Z treści rozkazu wynika, że wersja sformułowana do przekazania dla oddziałów powstała dopiero o godzinie 19. Rozkaz brzmiał: Alarm. Do rąk własnych komendantom obwodów. Dnia 31.7. godz. 19. Nakazuję ,,W” dnia 1.8. godz. 17. Adres m. p. Okręgu Jasna 22 m 20 czynny od godziny ,,W”, otrzymanie rozkazu natychmiast pokwitować. Następnie rozkaz został zaszyfrowany ale przed godziną policyjną czyli 20-tą nie był rozsyłany. Tak więc mógł zostać nawet bez pośpiechu odwołany. Postąpiono również niezgodnie z instrukcją do planu operacyjnego ,,W”, wydając rozkaz około godz. 17.30. Instrukcja przewidywała wydanie rozkazu do południa do godziny 12 oraz dawała co najmniej 36 godzin czasu na dostarczenie go dowódcom i przeprowadzenie mobilizacji oddziałów. Rozejście się natomiast 31 lipca łączniczek wcześniej do domów z polecenia gen. Pełczyńskiego oraz godzina policyjna powodują, że rozkaz roznoszony jest dopiero następnego dnia z rana i z planowanych 36 godzin na mobilizację pozostaje raptem niecałe 10. Łączniczkom alarmowym przekazano rozkaz o godzinie 7, do dowódców obwodów dotarł około 8 godz., do dowódców rejonów i zgrupowań bojowych około 10, do plutonów około godz. 1429 W swojej publikacji powojennej gen. Bór podaje na ten temat fakty niezgodne z rzeczywistością, pisząc: Lotem błyskawicy tysiące rozkazów prysnęło po całym mieście, docierając jeszcze tego wieczora do najniższych komórek, a często poszczególnych żołnierzy30

Ten krótki czas na dostarczenie rozkazu odbił się fatalnie na przebiegu mobilizacji. W wielu oddziałach zdołano zmobilizować zaledwie 50% stanu ewidencyjnego, np. na około 2500 żołnierzy ,,Kedywu” zgrupowania ,, Radosław” na czas, na miejsce koncentracji na Woli zdołało przybyć zaledwie 900. Około 30% zmagazynowanej broni oraz amunicji nie przekazano powstańcom, uniemożliwiając im zajęcie w odpowiednim czasie pozycji wyjściowych do ataku. Krótki czas przeznaczony na mobilizację powoduje nadmierny pośpiech oraz nieprzestrzeganie zasad bezpieczeństwa, co doprowadza do przedwczesnego wybuchu walk, np. na Żoliborzu już o godz. 14 oraz postawienia w stan pogotowia Wehrmachtu i policji, obsadzenia stanowisk ogniowych, ogłoszenia przed godziną 17 alarmu dla całego garnizonu niemieckiego.

O wydaniu rozkazu nie powiadomiono w trybie pilnym większości członków, szefów broni i służb KG AK. Zastępca szefa sztabu płk dypl. Bokszczanin w ogóle nie zostanie poinformowany i pozostając w mieszkaniu na Bernerowie, nie zdoła dotrzeć do powstańców. Główny Kwatermistrz AK, też zastępca szefa sztabu płk dypl. Zygmunt Miłkowski ,,Denhoff” o terminie wybuchu powstania dowiaduje się dopiero około godz.13 w dniu 1 sierpnia i wówczas wydaje rozkaz zgrupowaniu ,,Leśnik” powstałemu w oparciu o ludzi z kwatermistrzostwa oraz służb uzbrojenia KG AK opanowania gmachów sądu od strony ulicy Ogrodowej. Szef oddziału V łączności płk Pluta-Czachowski dowiaduje się o terminie wybuchu powstania o godz. 10 po przybyciu na planowaną odprawę KG AK przy ul. Chłodnej 4. Kazimierz Malinowski, zastępca szefa łączności Okręgu Warszawskiego, od połowy sierpnia szef centrali Przekaźnikowej Dowództwa Wojsk Łączności AK, tak po latach to oceni : Fakt, że szef Oddziału V Komendy Głównej AK dowiedział się o tak istotnych decyzjach Komendanta Głównego jako jeden z ostatnich oficerów jego sztabu, odbił się w sposób zasadniczy na działalności łączności Komendy Głównej w pierwszych dniach powstania30 Na skutek braku zorganizowanej łączności Komendant Główny AK gen. Bór przez pierwsze 15 godzin powstania odcięty będzie od jakichkolwiek informacji o jego przebiegu. Od płk Pluty-Czachowskiego o powstaniu w południe 1 sierpnia dowiadują się płk Jerzy Uszycki ( ,,Ort”) szef łączności radiowej oraz płk Konstanty Kułagowski ( ,,Raresz”) szef zrzutów lotniczych i do wybuchu powstania w swoim zakresie niewiele mogą uczynić. Dopiero o godz. 15 o decyzji rozpoczęcia powstania dowiadują się: szef Oddziału VIII (biuro wojskowe) płk Muzyczka (,,Benedykt”), szef Oddziału VII ( finanse) major Stanisław Thun (,,Leszcz”). Późno również o wydanym rozkazie dowiadują się szefowie służb KG AK tj. szef służby uzbrojenia ppłk Jan Szypowski (,,Leśnik”), szef intendentury ppłk Henryk Bezeg (,,Gil”), szef służby sanitarnej ppłk dr Lech Strahl (,,Feliks”), szef przemysłu uzbrojeniowego AK por. Zygmunt Gokeli (,, Ryszard”). W ogóle o terminie wybuchu powstania nie poinformowano szefów broni KG AK : szefa wydziału broni szybkiej (pancerno-motorowych i kawalerii), wspomnianego wcześniej zastępcę szefa sztabu płk dypl. Janusza Bokszczanina, szefa wydziału piechoty ppłk dypl. Karola Ziemskiego (,,Wachnowski”), szefa wydziału artylerii Jana Szczurka-Cergowskiego (,,Sławbor”), szefa wydziału saperów ppłk Franciszka Niepokulczyckiego (,,Teodora”), szefa wydziału lotnictwa ppłk dypl. Bernarda Adamieckiego (,,Dyrektor”) oraz komendanta Kwatery Głównej AK majora ,,Tobruka”. O podjętej decyzji nie poinformowani zostali równiez tacy wyżsi oficerówie jak: gen. Kazimierz Sawicki, gen. Jan Skorobohaty-Jakubowski (,,Dziadek-Vogel”) inspektor Okręgu Warszawskiego, płk dypl. Stanisław Dworzak ( ,,Przemysław”) były inspektor Okręgu ,,Jodła”, gen. Albin Skroczyński (,,Łaszcz”) dowódca Okręgu Warszawskiego – dowiadują się najczęściej przypadkowo w godzinach południowych. Zdecydowana większość wyższych oficerów Obszaru Warszawskiego nie powiadomiona o powstaniu zostaje zaskoczona jego wybuchem. Do ppłk Franciszka Jachecia ,,Romana” dowódcy Podokręgu Zachodniego, mającego zadanie niedopuszczanie oddziałów niemieckich do Warszawy, rozkaz dotarł dopiero o godz.17 i był dużym zaskoczeniem, a błędy w szyfrowaniu depesz spowodowały, że łączność radiowa podokręgu z Komendą Obszaru zaczęła funkcjonować dopiero 7 sierpnia. Niedopuszczenie oddziałów niemieckich do walczącego miasta w ramach realizacji na zachód od Warszawy planu ,,Burza” przez oddziały AK Podokręgu Zachodniego oraz odsiecz z pomocą dla walczącej stolicy oddziałów Batalionów Chłopskich i Armii Krajowej okazały się niemożliwe do wykonania na skutek zbyt wielkiej koncentracji wojsk niemieckich na tych terenach.

Jacek Smolarek


1 Studium Polski Podziemnej, Armia Krajowa w Dokumentach 1939-1945, Londyn 1977 r., T.IV, s.2
2 Tamże, s.2
3 Tamże. s..3
4 Tamże, s.11
5 Jean F. Steiner, Warszawa 44…s.43
6 "Raporty Ludwika Fischera Gubernatora Dystryktu Warszawskiego 1939-1944”,wyd. Książka i Wiedza , Warszawa 1987 r. s.821
7 Tamże,s.80
8 Stanisław. F. Sosabowski Najkrótszą drogą Warszawa 1992 s.XII-XIII
9 Zeszyty Historyczne, Paryż 1990 z.91, s. 84
10 T. Bór- Komorowski, Armia Podziemna, Londyn 1985 r., s.349
11 Relacja z rozmowy z płk Pluta-Czachowskim z 28.10.1972
12 Adam Borkiewicz, Powstanie Warszawskie 1944. Zarys działań natury wojskowej, Warszawa 1957, s. 24
13 Studium Polski Podziemnej, Armia Krajowa w Dokumentach …T.IV s.13-14
14 Tamże, s.12
15 leksander Skarżyński, Polityczne przyczyny Powstania Warszawskiego, Warszawa 1964, s.236-237
16 Jean F. Steiner, Warszawa 44 …s.129-130
17 Z. Zaremba, Wojna i konspiracja, Londyn 1957, s.238
18 Emisariusz - Wywiad z kapitanem Nowakiem, ,,Na Antenie”, ,,Wiadomości” 1964, nr.962
19 Jean F. Steiner, Warszawa 44…s. 145
20 Je an F. Steiner, Warszawa 44…s.142
21 Relacja Pluta-Czachowski 28.10. 1972 r
22 Jean F. Steiner, Warszawa 44…s.148
23 Janusz K. Zawodny, Uczestnicy i świadkowie Powstania Warszawskiego. Wywiady. Warszawa 1994 r
24 Relacja Pluta-Czachowski 28.10. 1972 r
25 Jan M. Ciechanowski, Powstanie Warszawskie, W-wa 1984, s.391
26 "Raporty Fischera…”
27 Jean F Steiner, Warszawa 44 … s.146-147
28 Kirchmayer Jerzy, Powstanie Warszawskie… s.168
29 Bór-Komorowski, Armia Podziemna...s.216
30 Malinowski Kazimierz, Żołnierze Łączności walczącej Warszawy, Warszawa 1983, s.372

Komentarze obsługiwane przez CComment

świat rządzony jest przez zupełnie inne persony, niż myślą ci, którzy nie są za kurtyną.
Benjamin Disraeli Premier Wielkiej Brytanii 1874-1880