Jeżeli weźmiemy pod uwagę, że ogólnie rozumiany Zachód jest dzisiaj martwym płodem pod względem kultury wysokiej, poczucia sacrum, sfery obyczajowej i rozwoju biologicznego narodów, który dodatkowo zdradził swoją duchowo-narodowo-rasową misję, to zaprawdę niech ten żałosny twór zmiecie cokolwiek, nawet muzułmańska fala, być może jakoś ideowo i światopoglądowo przystosowana do programu europejskich ruchów nacjonalistycznych i integralno-tradycjonalistycznych, co nie jest oczywiście procesem, który będzie trwać rok, ale minimum kilkadziesiąt lat. Można tę ideę roboczo i z pewnym czarnym humorem określić jako „fasci-islam” lub „natio-islam” - rodzaj religii muzułmańskiej wyłącznie dla białych, w pewnym sensie przypominającym ugrupowanie Czarnych w USA Nation of Islam(Naród Islamu) . W obecnej, schyłkowej(?) fazie rozkładu Europy, nie mam zamiaru stawać do boju z islamem w imieniu zagrożonych w swej bezkarności pederastów, rozwydrzonych lewaków, fanatycznych feministek, piewców religii holokaustu, panoszących się w mediach i najwyższych władzach syjonistów, modernistycznych czcicieli sekty II Soboru, protestantów głosujących przeciw istnieniu piekła oraz łupiących świat bankowo-finansowych hochsztaplerów. To są dzisiaj filary(?) postawionej na głowie europejskości. Może potrzebny jest walec, który to wszystko wyrówna? Jest to swoista satyra tragedii, lecz w takich czasach przyszło nam żyć, iż ma ona swój cel – przebudzenie Europy jako ostoi cywilizacji łacińskiej, a która zdaje się być w stanie śmierci klinicznej.
Na potrzeby syjonizmu stworzono na świecie w czasie ostatnich kilku dekad historię agresywnego islamu, który od początku swego istnienia łaknie ziemi i krwi, tkwiąc w gotowości do nowych podbojów. Nas paradoksalnie obroniła przed tą propagandą epoka PRL-u, który sympatyzował z państwami arabskimi. Dopiero po 1989 r. runęła ona na Polskę niczym żydowski huragan. Tymczasem jeszcze po II wojnie światowej była to religia w skrajnej defensywie, wegetująca raczej w oczekiwaniu na ostateczny uwiąd. Przyszły jednak ludobójcze praktyki Izraela względem Palestyńczyków, wynikła z rozpanoszenia się Amerykanów i ich siepaczy rewolucja islamska w Iranie, a w końcu militarny podbój Iraku i wysłanie sił NATO do Afganistanu. Triumfalny pochód USA i państwa żydowskiego na Bliskim Wschodzie przebudził śpiącego muzułmańskiego olbrzyma, który nie chciał być więcej upokarzany. Syjoniści toczą swoją wojnę z islamem i nie istnieje racjonalny powód, aby popierać akurat tych pierwszych. To oni – za pomocą prowokacji, skrytobójczych mordów i taktyki „dziel i rządź” – inspirowali i podsycali działania terrorystyczne fundamentalistów muzułmańskich. Dziwnym trafem wyczyszczono pamięć opinii publicznej z faktu, że zaczyn Hamasu w kształcie organizacji religijno-społecznej i charytatywnej, powstał w 1978 r. za cichym przyzwoleniem władz izraelskich jako rywal i przeciwwaga dla Organizacji Wyzwolenia Palestyny(OWP) Jasera Arafata. Hamas zaczęto odsądzać od czci i wiary dopiero wtedy, gdy bezwzględnie i raz na zawsze porzucił żydowską kuratelę oraz uznał Izrael za swego wroga z powodu postępującej eksterminacji narodu Palestyńskiego i chwycił z tego powodu za broń. Warto o tym pamiętać, kiedy jesteśmy zalewani czarnym obrazem(przeważnie z TV) bandy „terrorystów” w Strefie Gazy, których słusznie dotknęła kara z ręki dzielnych Żydów ostrzeliwujących szkoły, domy mieszkalne i meczety.
W Europie Zachodniej(głównie w Wielkiej Brytanii i Francji) wielka imigracja islamska była efektem rozpadu systemu kolonialnego i ściągania taniej siły roboczej w epoce boomu gospodarczego. Swoje zrobiła też szalona , z punktu widzenia rdzennych mieszkańców kontynentu, polityka proimigracyjna Unii Europejskiej. Rozbicie Jugosławii, bankructwo ekonomiczne Albanii i ciąg bliskowschodnich konfliktów zbrojnych napędza w nieskończoność mechanizm muzułmańskiej imigracji. Teraz dopiero wprowadza się ograniczone zakazy, lecz jest już najwyraźniej za późno. Milionowe rzesze przybyszów nie chcą się asymilować i tworzą zamknięte społeczności. Stanowi to w pewnym sensie jasną sytuację, bo wiadomo, że mamy do czynienia z muzułmanami, którzy nie udają kogoś innego. Stoi to w sprzeczności ze strategią Żydów, infekujących europejskie narody za pomocą powierzchownej asymilacji i oficjalnego nie przyznawania się do swych prawdziwych korzeni i powiązań międzynarodowych. Muzułmanie są przynajmniej szczerzy i nie udają kogoś innego niż są.
Islam współczesny w obszarze surowości obyczajów i religijnego zapału jest z pewnością przykładem godnym do naśladowania. Zboczona i laicka Europa Zachodnia nienawidzi muzułmanów za to, że grupują się oni jako wspólnoty skrajnie tradycyjne, gdzie pedalstwo, rozpusta, pijaństwo, narkomania i wyśmiewanie się z Boga oraz zwyczajów przodków i ich samych, grozi najgorszymi konsekwencjami ze śmiercią włącznie. Jak wyżej wspomniałem, Europejczyków wmontowano w konflikt żydowsko-islamski, co najlepiej ukazała afera z wypowiedzią irańskiego prezydenta Mahmuda Ahmadineżada na temat „ mitu holokaustu” w 2005 r. Izrael tupnął nogą, a za nim ryknęły wielkim głosem oburzenia europejskie stolice. Propaganda syjonizmu dokonuje cudów, aby zakodować w umyśle muzułmanina kłamstwo, iż Europa, USA i państwo żydowskie tworzą anty islamski monolit polityczno-wojskowy(owych kuriozalnych „krzyżowców” z języka al Kaidy, zresztą tworu Stanów Zjednoczonych), oparty do tego na jakichś wspólnych wartościach. Co gorsza ten fałsz podchwyciła niby-konserwatywna prawica - głównie w Ameryce i Polsce - bardzo islamowi nieprzychylna i zdecydowanie pro syjonistyczna. Nic jej to zresztą nie daje, ponieważ lewica, lewactwo i sterujące nimi żydostwo po staremu kojarzy każdą radykalniejszą europejską prawicę z antysemityzmem. Wynika z tego dość jasny wniosek, iż ugrupowania narodowe nie powinny nakładać sobie, nawet w celach czysto taktycznych, mało twarzowej mycki. Wprost przeciwnie – nacjonaliści europejscy winni szukać wspólnej płaszczyzny porozumienia z muzułmanami, oczywiście przy zachowaniu zasadniczych różnic i barier. Chyba, że czeka nas „fasci-islam” albo „natio-islam”, wtedy sprawy potoczą się w nieznanym nam obecnie kierunku.
Nie chcemy bynajmniej islamskiej Europy – wprost przeciwnie – pragniemy odrodzenia starej kultury chrześcijańsko-tożsamościowej. Islam nie jest na tym etapie religią dla Europejczyków, poprzez swoją metafizyczną odmienność i zasadę wieloetniczności, która sama w sobie niesie zarzewie konfliktów( międzyplemienne i sekciarskie rzezie są w wielu krajach muzułmańskich smutną codziennością). Trudno nie przypomnieć, że egzotyczny konglomerat amerykańskich syjonistów, pseudo-europejczyków i albańskich wyznawców islamu, wyrwał Serbom ich serce – Kosowo. Europa stanie się wolna, kiedy decydować będzie sama o sobie, pozbawiona jankeskich misjonarzy z coltami, żydowskich handlarzy ideami i złotem, ale także muzułmańskich imigrantów. Przecież mają gdzie się podziać, bogata do nieprzyzwoitości Arabia Saudyjska z sąsiadami, powinna zapewnić dostatnią egzystencję swym braciom w wierze. Z kolei Zachód winien otworzyć swe granice i serca przed Europejczykami ze Wschodu, którzy zachowali jeszcze zdrowie ducha i ciała. Chodzi głównie o Słowian pozbawionych materialnych nadziei i perspektyw. Europie potrzebna jest swoista wewnętrzna kolonizacja – wzajemna wymiana krwi( najlepiej w związkach damsko-męskich), jak również nadwyżek cywilizacji materialnej na kulturę i naturalizm. Trzeba w perspektywie zmagań o przetrwanie oczyścić europejskie przedpole dla narodowo-rasowej(w rozumieniu Juliusa Evoli) rewolucji mentalnej. Musimy przestać wstydzić się wiary, nacjonalistycznego światopoglądu i metapolitycznych obowiązków względem naszej indoeuropejskiej świadomości. Należy zmienić umysłowość multikulturowego globalisty na mocny psychicznie typ zdobywcy. Europa nie jest stracona, o ile powróci na drogę etnicznej i moralnej czystości – przełamania podświadomego przeczucia własnej śmierci.
Świat od zarania dziejów uległ podzieleniu na terytoria ras, narodów i wyznań. Era ekspansji minęła i przychodzi dzień powrotu zagubionych ludów do domu. Dotyczy to także muzułmanów, którzy często nie z własnej winy opuścili ziemie pierwotnego zamieszkania. Zbrodnią byłaby syjonistyczna napaść na Iran, regionalną oś stabilizacji wobec rosnącego w potęgę Izraela i amerykańskiego śmietniska cywilizacyjnego. Ta wojna postawi europejskich tradycjonalistów po stronie Iranu, który walczyć będzie z naszym wspólnym wrogiem. Teheran został dość niespodziewanie stolicą wolności wypowiedzi i jasno wyartykułowanego apelu o nieskrępowane badania nad liczbą ofiar holokaustu. Nie można tego zakwalifikować jako recydywy neonazizmu – nad czym usilnie pracują środowiska żydowskie z polskojęzycznym na czele – ponieważ historyczny rewizjonizm uprawiają naukowcy o poglądach m.in. anarchistycznych, marksistowskich, libertyńskich, konserwatywnych i narodowych, wierzący i niewierzący z niepokornymi Żydami-antysyjonistami włącznie. Otwarci neonaziści to daleki margines poważnego grona rewizjonistów holokaustu. W Polsce ciągle trwa zamykanie ust opozycji narodowej przy pomocy politycznych procesów za „szerzenie antysemityzmu”, chociaż nie podejmujemy dyskusji na rewizjonistyczne tematy. To jednak nie wystarcza, narodowcy(bez względu na „prawicowość” lub „lewicowość” rządów) ryzykują zamknięcie w celi, gdy mają odwagę krytykować żydowskie lobby w III/IV RP. Oto demokratyczna Polska i nad wyraz „zacofana, fanatyczna teokracja irańska” – gdzie panuje prawdziwa wolność słowa, przynajmniej w segmencie dotyczącym badań nad żydowskim holocaustem. Czy w związku z tym przyjdzie nam szukać azylu politycznego w Iranie?
Jak widzimy, nie ma prostych rozwiązań dla trudnych problemów. Prześladowania spotykają nas ze strony przesiąkniętego dziwnie rozumianym demokratyzmem( i syjonizmem) wymiaru tak zwanej sprawiedliwości. Polskę i Polaków najbardziej znieważają żydowskie media elektroniczne oraz takież narodowościowo książki, komiksy, gazety, a ich „święta” księga Talmud szerzy religijny rasizm i obrzydliwie poniża chrześcijan, chrześcijaństwo i ogólnie nie-Żydów(gojów). Ten sam Talmud, pierwszy raz w dziejach papiestwa, pozytywnie cytował Benedykt XVI. Nie posunął się do tego nawet filosemicki Jan Paweł II. Autorzy antypolskich paszkwili dostają nagrody i odznaczenia, zaś sądy odrzucają każdy wniosek o ściganie winnych antypolonizmu z mocy obowiązującego rzekomo prawa. Tak podobno wrogi europejskiej cywilizacji islam, nie obraża naszego Narodu, wizerunków Jezusa Chrystusa i Matki Boskiej(Jezus i Maryja to bardzo ważne i szanowane postacie w Koranie), co namiętnie uprawiają euro-pejsate błazny niesłusznie nazywane artystami i antychrześcijańscy z samej zasady swego wyznania judaiści. W polskojęzycznych pismach zamieszczało się przezabawne(?) karykatury proroka Mahometa, przez co prowokuje się muzułmanów do nienawiści. Poprzez zakończoną okupację Iraku, inwazję na Afganistan, sojusz militarno-ideowy z Izraelem (ogłoszony uroczyście słowami śp. Lecha Kaczyńskiego) i prasowo-rysunkowe zaczepki, umacnia się nasz obraz jako wspólników neokonserwatywnego syjonizmu, który rozbija państwa muzułmańskie, nakręcając spiralę islamskiej imigracji. W ten sposób koło się zamyka. Żydzi w jasny sposób pragną pozbycia się muzułmanów – najlepiej ekspediując ich masowo do Europy. Luzują tereny do ekspansji i generują wśród Europejczyków niechęć do swych wrogów. Antysemityzm wygasa, a rośnie anty islamizm. „Starsi bracia” po raz wtóry wyciągają kasztany z ognia rękami gojów.
Robert Larkowski
Komentarze obsługiwane przez CComment