foto1
foto1
foto1
foto1
foto1


17 czerwca 2020 roku obchodzimy 86. rocznicę, gdy przedwojenny prezydent II Rzeczpospolitej Ignacy Mościcki swym rozporządzeniem dał początek haniebnemu miejscu dla przeciwników politycznych. Pomysłodawcą powstania obozu był sanacyjny premier Leon Kozłowski, który przekonał do swych racji Józefa Piłsudskiego. Bezpośrednim impulsem, który skłonił Piłsudskiego - ówczesnego Generalnego Inspektora Sił Zbrojnych do zgody na utworzenie obozu koncentracyjnego, było zabójstwo przez szowinistów ukraińskich ministra spraw wewnętrznych - Bronisława Pierackiego. Zanim władze sanacyjne poznały autentyczną prawdę, oskarżyły o morderstwo ministra polskich nacjonalistów z ONR.

 

Bereza Kartuska to niewielkie miasteczko w województwie poleskim, położone około 100 kilometrów na północny wschód od Brześcia (obecnie miasto Biaroza w obwodzie brzeskim na zachodniej Białorusi). Miejsce Odosobnienia w Berezie Kartuskiej ma wszystkie cechy obozu koncentracyjnego w podstawowej jego definicji: było to miejsce, do którego byli zsyłani bez wyroku sądu przeciwnicy wewnętrzni władz sanacyjnych jak i jawni wrogowie zewnętrzni Polski. Za faktycznych nieprzyjaciół naszej Ojczyzny uznać należy szowinistycznych członków Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, którzy w parę lat po upadku państwa polskiego pokażą "na co ich stać". Już 17 czerwca 1939 roku w "Dzienniku Ustaw" ukazało się przygotowane przez rząd rozporządzenie prezydenta, zgodnie z którym "osoby których działalność lub postępowanie daje podstawy do przypuszczenia, że grozi z ich strony naruszenie bezpieczeństwa, spokoju lub porządku publicznego, mogą ulec przetrzymaniu lub przymusowemu umieszczeniu w miejscach odosobnienia, nie przeznaczonych dla osób skazanych lub aresztowanych z powodu przestępstwa". Bereza Kartuska została utworzona 12 lipca 1934 roku rozporządzeniem prezydenta Mościckiego. Głównym organizatorem tego sanacyjnego piekła na ziemi był Wacław Kostek-Biernacki - były członek Polskiej Partii Socjalistycznej oraz pułkownik Wojska Polskiego, pełniący funkcję i obowiązki wojewody poleskiego. Ten sanacyjny aparatczyk, karierowicz i sadysta de facto kierował pracami obozu, osobiście przeprowadzał inspekcje, własnoręcznie wykonywał kary cielesne i stworzył ostre, niezwykle rygorystyczne przepisy dotyczące życia codziennego za drutami. Kostek-Biernacki 4 lata wcześniej był komendantem twierdzy w Brześciu, gdzie doszło do brutalnego traktowania osadzonych tam bezprawnie przywódców antyrządowej opozycji, w tym ludzi tak bardzo zasłużonych jak Wojciech Korfanty czy Wincenty Witos. Pierwsi więźniowie trafili do obozu już 6 lipca 1934 roku. Byli to członkowie znienawidzonej opozycji narodowej: endecy z Krakowa: Antoni Grębosz oraz Bolesław Świderski. Chwilę po nich znaleźli się tam działacze nielegalnych lub zdelegalizowanych przez rządy kliki Piłsudskiego: Obozu Wielkiej Polski, Obozu Narodowo-Radykalnego, Komunistycznej Partii Polski czy wymienionej już wcześniej bandyckiej Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów. Innymi polskimi narodowcami osadzonymi w Berezie byli działacze zdelegalizowanego ONR, między innymi Henryk Rossman, Bolesław Piasecki i Jan Jodzewicz. Spośród znanych polityków i nacjonalistów ukraińskich w obozie przebywali między innymi Dmytro Doncow, Roman Szuchewycz i Taras Boroweć a z całkiem innych środowisk działacz socjalistyczny Lucjan Motyka i komunistyczny poeta Leon Pasternak. Sanacja w swoich bezprawnych i aferalnych rządach rozkręcała się coraz szybciej. Wkrótce osadzeni zostali także członkowie innych partii opozycyjnych: centroprawicowego Stronnictwa Ludowego trzykrotnego premiera II RP Wincentego Witosa, a nawet niezależni dziennikarze i publicyści, jak chociażby ceniony i poważany Stanisław Cat-Mackiewicz. Ten ostatni był osadzony i prześladowany za krytykę głupiej, szkodliwej i jednowektorowej polityki zagranicznej państwa polskiego. Nawet niektórzy działacze byłego PPS-u, z której wywodził się sam Józef Piłsudski byli prześladowani. Aby znaleźć się w polskim obozie koncentracyjnym wystarczyła decyzja administracyjna podejmowana przez ministra spraw wewnętrznych na wniosek mającego dużą władzę wojewody. Wszyscy osadzeni automatycznie byli skazywani na trzy miesiące pobytu w Berezie bez prawa apelacji! Oczywiście po trzech miesiącach niewoli władze mogły "wspaniałomyślnie" przedłużyć pobyt osadzonego o kolejne trzy miesiące, z czego chętnie korzystały. Są też oczywiście znane przypadki rocznych pobytów w odosobnieniu. Więźniowie byli "resocjalizowani" poprzez pracę. Niestety, praca ta była bezproduktywna i nie miała żadnego głębszego sensu. Często osadzeni zwyczajnie przenosili ziemię z jednej, wielkiej hałdy na drugą. Równanie terenu odbywało się w ten sposób, że nieszczęśnicy nosili na łopatach ziemię na tereny niższe w odległości nawet 250-280 metrów. Gdy więzień niósł na łopacie ziemię, szedł wolno a z powrotem po ziemię biegiem. Przy czym stale strażnicy z uśmiechem i ironią na twarzy mówili, że bieg ma być jak na olimpiadzie. Stworzony w Berezie Kartuskiej system był brutalny, perfidny i upokarzający dla ludzkiej godności. Ściśle odizolowani od świata zewnętrznego, zmuszeni do ciężkiej, półniewolniczej pracy fizycznej traktowanej jako kara, osadzeni spotykali się z pogardliwym traktowaniem, sadystycznym biciem, szykanami w rodzaju przerywania snu metodą pobudek. Inne metody to nocne rewizje, utrudnianie dostępu do ubikacji a także odmowa opieki duszpasterskiej a nieraz i medycznej. Tak złe warunki bytowania, połączone z marnym wyżywieniem i niskim stanem higienicznym pomieszczeń, powodowały rozmaite choroby oraz liczne stany depresji. Osadzeni wspominali, że na śniadanie dostawali kawę zbożową, najczęściej zupę kminkową i 400 gramów czarnego chleba na cały dzień. Obiad najczęściej był w okolicy godziny 12 i składał się z gorącej brei oraz skromnej porcji ziemniaków. "Kolacja" dla wszystkich osadzonych była o godzinie 17 i składała się z niesłodzonej kawy zbożowej.

Co oczywiste, porcje te dla pracujących i przymusowo ćwiczących były niewystarczające a władze nie pozwalały na dostarczanie paczek żywnościowych od rodzin skazanych. Przeciwnicy polityczni sanacji opadali na siłach i nie byli w stanie wykonywać poleceń i kolejnych wymysłów strażników, co kończyło się upokarzaniem psychicznym i biciem. Podstawowym celem i zadaniem obozu było złamanie psychiczne więźniów.

Władysław Ryncarz wspominał, że pobudkę wszyscy więźniowie mieli już o godzinie 5 rano; praca trwała pełne dziesięć godzin dziennie ale jeśli zliczyć łącznie wszystkie ich dodatkowe zajęcia to wychodziło pełne piętnaście godzin! Gdy nie spełniało się zaleceń, wtedy przybiegali policjanci i gumowymi pałkami bili osadzonych po całym ciele. Strażnicy wulgarnie i prymitywnie krzyczeli: "Do polityki wy skurwysyny toście siłę mieli a do uczciwej roboty to jej już wam brakuje!? Pchać prędzej"- wspominał Władysław Ryncarz, działacz Stronnictwa Ludowego. Został on aresztowany za udział i organizację licznych protestów chłopskich w Małopolsce. Według różnych szacunków polskich historyków, w Berezie zmarło od 10 do 30 osób, właśnie te liczby są najbardziej prawdopodobne.

Przez 5 lat istnienia polskiego obozu koncentracyjnego jednorazowo było uwięzionych w nim maksymalnie około 2150 osadzonych. Głównie przeciwników politycznych piłsudczyzny a więc wspomnianych już narodowców, ludowców, polskich chłopów, socjalistów, komunistów ale także autentycznych terrorystów z OUN. Łączny rejestr osadzonych objął 3091 osób, licząc i tych, którzy przebywali w nim więcej niż jeden raz. W późniejszym okresie istnienia obozu osadzono również pospolitych przestępców, kryminalistów czy Żydów, których oskarżono o finansowe spekulacje. Miała powstać cała sieć polskich obozów koncentracyjnych sanacji. Na szczęście powstało tylko jedno takie przerażające miejsce. Prorządowa prasa pisała wprost, że władze powinny i planują wybudować więcej takich obiektów. "Gazeta Polska", organ prasowy sanacji, pisała w wydaniu z 19 czerwca 1934 roku: "(...) Wiemy co natomiast musi być w Polsce, bo my tak chcemy. Musi być porządek. Musi być powaga i będzie. Obozy koncentracyjne. Tak. Dlaczego? Dlatego, że widać owych osiem lat pracy nad wielkością Polski, osiem lat przykładu i osiem lat osiągnięć, osiem lat krzepnięcia (...)". Pod względem etnicznym w Berezie przodowali Polacy (45%), wyprzedzając Żydów (31%), Ukraińców (17%), Białorusinów (6%) i Niemców (1%). Statystyczny więzień obozu liczył 31-32 lata.

Bereza Kartuska do dziś zostaje dla świadomych naszych rodaków ciemną plamą i bolesnym wspomnieniem bulwersującego oraz nieciekawego okresu w dziejach naszej Ojczyzny. Nie jest łatwo rozmawiać o bolesnych plamach na honorze własnego państwa. Jednak trzeba zadać sobie ten trud i spojrzeć krytycznie na wydarzenia sprzed wielu dekad, by wreszcie zrozumieć własną historię oraz trudną sytuację obecnej Polski. Moim osobistym zdaniem Bereza Kartuska położyła się hańbą na honorze II Rzeczpospolitej.

Ogólnopolskie stowarzyszenie Obóz Wielkiej Polski oddaje cześć i zawsze będzie pamiętać o wspaniałych naszych rodakach, haniebnie niszczonych przez sanacyjną dyktaturę.

Wojciech Jurczyk

Komentarze obsługiwane przez CComment

Niepodległość nie dlatego mamy, że ktoś powiedział głośno, iż jej chce, jeno dlatego że byli ludzie zmierzający planowo do jej odzyskania, orientujący się mniej więcej w warunkach do tego niezbędnych i umiejący te warunki dla postawionego sobie celu wykorzystać.
Roman Dmowski



Roman Dmowski

Jeden z ojców odzyskanej niepodległości Polski. Założyciel Komitetu Narodowego Polski.

Czytaj więcej

Jędrzej Giertych

Ideolog Obozu Narodowego, dyplomata i dziennikarz. Bliski współpracownik R. Dmowskiego, autor wielu książek i rozpraw historycznych.

Czytaj więcej

Adam Doboszyński

Polityk, pisarz i intelektualista, związany z obozem narodowym. Działacz Obozu Wielkiej Polski.

Czytaj więcej

Deklaracja Ideowa

OWP jest organizacją świadomych sił narodu, mających za zadanie uczynić go zdolnym do silnego ujęcia w swe ręce spraw swoich.

Czytaj więcej