W XIII w. Konrad I Mazowiecki zaprosił na swe ziemie Zakon Krzyżacki, mający wspomóc obronę północnych rubieży przed dzikimi hordami. Rycerze ci otrzymali w dzierżawę ziemię chełmińską i michałowską. Gdy bitny zakon rozprawił się z poganami, obrócił swe miecze przeciwko gospodarzom. Wyrywane coraz większe obszary Polski poczęły spływać polską krwią. Doskonale obeznani w sytuacji międzynarodowej, potrafili zjednać sobie a przeciwko nam, możnych ówczesnego świata z hierarchami kościelnymi włącznie. Tak na własne życzenie, wyhodowaliśmy na swych ziemiach śmiertelnego wroga.
W XXI wieku historia może się powtórzyć. Zapraszamy obce nam wojska, oddając tereny pod bazy, w których nie będzie obowiązywało polskie prawo. Odbywa się to w duchu przyjaźni, dobrych relacji dyplomatycznych, z czystymi intencjami bronienia nas przed ewentualnymi agresorami. Lecz przybywający Zakon Krzyżacki także był pełen frazesów i czystych intencji. Raz zaproszone obce wojska na teren RP, ze swoimi bazami wojskowymi, co wymaga potężnych nakładów finansowych poniesionych z ich strony, nie będzie łatwo wyprosić, nawet gdybyśmy my - gospodarze - podjęli taką wolę. W podziemnych piętrach Pentagonu stratedzy USA niczym krupierzy przy rulecie, przesuwają flagi swych korpusów na kolejne tereny. Tym razem na Rzeczpospolitą. NATO, piękne słowa o wspólnocie, zagrożeniu ze strony Rosji, to tylko element dyplomacji. Liczą się własne bazy ze swoją jurysdykcją prawną. W praktyce wydzielone kolonie. Fakt ten nie musi na pewno być negatywny dla Polski. Lecz ryzyko istnieje i to bardzo duże, a "człowiek, który ryzykuje byt narodu jest jak gracz, który siada do zielonego stołu z cudzymi pieniędzmi". Czy powierzysz obcemu własne fundusze do gry hazardowej? A los własnej Ojczyzny ryzykujesz...
Komentarze obsługiwane przez CComment