Obecny stan relacji polsko-niemieckich nie jest satysfakcjonujący. Zbyt wiele jest wyraźnych rozbieżności dzielących oba państwa. Nie doszło do prawdziwego przełomu w stosunkach niemiecko-polskich i nic nie wskazuje, że do takiej pozytywnej zmiany dojdzie. To strona niemiecka powinna zmierzać do autentycznej poprawy naszych więzi, ponieważ dzieli nas z nimi bolesna przeszłość i wciąż niewyrównany przez nich rachunek krzywd.
Pierwszą poważną kwestią sporną jest status mniejszości narodowej. Prawa Polaków w Niemczech i Niemców w Polsce nie są przestrzegane w równym stopniu. Słusznie nasza polonia zarzuca niemieckim władzom niewystarczające dofinansowanie nauki języka polskiego. Woła o pomstę do nieba fakt, iż 78 lat po zakończenia II Wojny Światowej i upadku ludobójczej, skrajnie szowinistycznej ideologii nazistowskiej, Polacy po dzień dzisiejszy nie posiadają tego statusu. Został on utracony na podstawie hitlerowskiego dekretu z 1940 roku. Berlin wymijająco odpowiada, że choć nazistowski dekret utracił ważność wraz z ogłoszeniem w 1949 roku konstytucji Republiki Federalnej Niemiec, to nasi rodacy nadal nie mogą być traktowani jako mniejszość. Nie można więc twierdzić, że w naszych dwustronnych stosunkach jest przestrzegana, znana z dyplomacji zasada wzajemności skoro strona polska jest wyraźnie poszkodowana. Za mniejszość narodową uznaje się w państwie niemieckim tylko społeczności mieszkające od pokoleń, najczęściej na zwartym terytorium. Dlatego status ten posiadają tam: Duńczycy, Serbołużyczanie, Fryzowie, Romowie i Sinti. Nie posiadają go natomiast Polacy ani znacznie liczniejsza od polskiej społeczność turecka. Władze Republiki Federalnej oskarżane są nie tylko o niewywiązywanie się z postanowień traktatu polsko-niemieckiego z 1991 roku, ale wręcz o świadome, z premedytacją prowadzenie wobec nas jawnej polityki dyskryminacyjnej. Były prezes Wspólnoty Polskiej, który zginął w katastrofie lotniczej prezydenckiego samolotu 10. kwietnia 2010 roku pisał iż "można mieć wrażenie, że nic w tym względzie od czasów Bismarcka się nie zmieniło". Naszym zdaniem istniejące w Niemczech polskie organizacje otrzymują jedynie skromne, niewystarczające subwencje na funkcjonowanie od władz a nauczanie języka polskiego jest przez nich dotowane w nieporównywalnie mniejszym zakresie niż szkolnictwo faworyzowanej mniejszości niemieckiej w Polsce. Najlepszą drogą do poprawy sytuacji powinna więc być zdecydowana walka rządu polskiego o uzyskanie przez naszych rodaków, mieszkających w Niemczech podobnego statusu.
Przedmiotem troski normalnego, patriotycznego rządu polskiego (nie mówimy tu absolutnie o obecnym rządzie Donalda Tuska) powinna być symetria w układzie dwóch sąsiadujących ze sobą narodów. Przede wszystkim mamy tu na myśli nauczanie języka polskiego w sąsiednim kraju i wysokość środków przeznaczanych na ten cel. A więc, de facto rozporządzenie niemieckiej Rady Ministrów z 27. lutego 1940 roku na rzecz obrony III Rzeszy, które nakazywało bezprawne rozwiązanie wszelkich organizacji polskiej mniejszości narodowej w Rzeszy oraz konfiskatę ich mienia, obowiązuje w obecnym prawie niemieckim do dzisiaj! Jest to sprawa niebywale skandaliczna i długo będzie się kładła cieniem na naszych dwustronnych stosunkach. Haniebne skutki rozporządzenia, wydanego przez marszałka III Rzeszy Hermana Goeringa są odczuwane po dziś dzień, mimo apeli kierowanych do najwyższych władz Niemiec przez wschodniego sąsiada.
24. sierpnia 2009 roku mecenas Stefan Hambura, który tyle pracy włożył w walkę o podmiotowe traktowanie Polaków w państwie niemieckim, złożył na ręce kanclerz Angeli Merkel list z apelem o formalne anulowanie prawnie obowiązującego rozporządzenia z mocą ustawy. Oczywiście bez pozytywnego skutku ze strony niemieckiej. Nie wolno nam dłużej tolerować tej patologicznej sytuacji, tej wielkiej różnicy w traktowaniu mniejszości niemieckiej w Polsce w porównaniu do lekceważącego traktowania mniejszości polskiej w Niemczech. Jest zauważalna ogromna dysproporcja w nakładach na oświatę: 15 milionów euro rocznie ze strony polskiej na oświatę niemiecką i 1,5 miliona euro na oświatę polską w Niemczech. Tylko 3% młodych Polaków może korzystać w Niemczech z nauki języka polskiego jako języka ojczystego, podczas gdy na przykład, na Opolszczyźnie z nauki języka niemieckiego w polskich szkołach korzysta aż 80% niemieckich uczniów! Przyznanie Polakom statusu mniejszości narodowej wiązałoby się ze słusznym i jakże sprawiedliwym zwróceniem majątku zagrabionego naszym rodakom sprzed wybuchu II Wojny Światowej.
Przedwojenny Związek Polaków w Niemczech funkcjonował prężnie i posiadał własny, wypracowany przez swoich członków majątek w postaci: banków, spółdzielni, nieruchomości i pieniędzy zabranych im przez nazistowskich bandytów. Polaków wywieziono później do licznych obozów koncentracyjnych i zamordowano w wielu miejscach kaźni, między innymi w lasach piaśnickich na Pomorzu. Według ostatnich szacunków we współczesnych Niemczech żyje do dwóch milionów osób polskiego pochodzenia etnicznego a prawo niemieckie cały czas ich ignoruje i nie zauważa ich potrzeb. Natomiast w polsko-niemieckim traktacie dobrosąsiedzkim z 1991 roku został popełniony poważny błąd. Powinien już wtedy zostać użyty termin "mniejszość polska" a użyto terminu "osoby w RFN, posiadające niemieckie obywatelstwo, które są polskiego pochodzenia". To poważne zaniechanie i niedopatrzenie zostało popełnione przez Ministra Spraw Zagranicznych III RP profesora Krzysztofa Skubiszewskiego. Z tego właśnie powodu wsparcie finansowe obecnych władz niemieckich dla polskich organizacji ma charakter dobrowolny i nie jest prawnie określone przez naszego zachodniego sąsiada.
Cechą charakterystyczną poszczególnych etapów powiązań polsko-niemieckich w ostatnich ponad trzydziestu latach był fakt, iż w każdym z nich występowały, choć z różną intensywnością, spory na tle poważnych zaszłości historycznych. Jednym z nich były formułowane po polskiej stronie żądania reparacji wojennych. II Rzeczpospolita Polska zdecydowanie należała do krajów, które poniosły największe straty ludzkie, materialne i niematerialne, w związku z brutalną agresją niemiecką w dniu pierwszego września 1939 roku to jest: okupacją, ludobójstwem naszej ludności i zniszczeniami dokonanymi przez III Rzeszę w latach 1939-1945. Jednym z najpoważniejszych błędów popełnionych przy przyznanych Polsce "reparacjach" przez mocarstwa zwycięskie w II Wojnie Światowej było to, że były one wypłacane za pośrednictwem posiadającego rolę hegemona oraz mocarstwa światowego ZSRR, a nie bezpośrednio od Niemiec.
Podchodząc do zagadnienia odszkodowań wojennych należy rozróżniać osobno kwestię prawną i polityczną. W 1953 roku władze Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej zrzekły się z dniem 1. stycznia 1954 roku spłaty odszkodowań wojennych od Niemiec. Jednak nie należy zapominać, że zgodnie z treścią protokołu z 19. sierpnia 1953 roku z posiedzenia Rady Ministrów, zrzeczenie to dotyczyło tylko i wyłącznie Niemieckiej Republiki Demokratycznej. Na pierwszy rzut oka szansa uzyskania tej rekompensaty jest minimalna ponieważ kolejne rządy niemieckie uważają, że nasz kraj nie ma podstaw prawnych do formułowania tych roszczeń. Rzekomo sprawa ta została ostatecznie zamknięta i uregulowana. Nie zgadzamy się z tak jednoznacznym pojmowaniem istoty tej sprawy. Ani w czasie Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, ani po odzyskaniu częściowej suwerenności w 1989 roku kwestia reparacji, odszkodowań, zadośćuczynienia oraz innych form naprawienia szkód wyrządzonych Polsce i Polakom po II Wojnie Światowej, nie została w żaden sposób definitywnie zamknięta. Zdaniem byłego rządu Prawa i Sprawiedliwości kwestia zasad wypłaty reparacji, odszkodowania i zadośćuczynienia z tytułu licznych strat poniesionych przez II Rzeczpospolitą wymaga jak najszybszego uregulowania pomiędzy Republiką Federalną Niemiec a Rzeczpospolitą Polską.
Stowarzyszenie Obóz Wielkiej Polski podziela zdanie formułowane przez były rząd polski. Bezspornym faktem pozostaje, iż nasze państwo poniosło ogromne straty w trakcie tej przerażającej hekatomby morza krwi i ofiar, jaką bez wątpienia była II Wojna Światowa. Wielka szkoda, że ta jawna prawda w żaden sposób nie przemawia i nie trafia do Niemców. Zapewnienia polityków niemieckich i polskojęzycznych, z jej obecnej lewicowo-liberalnej części o świetnych naszych relacjach dwustronnych uważać należy za fałszywe zaklinanie rzeczywistości. Państwo niemieckie po dziś dzień działa w sposób cyniczny, zakłamany i stronniczy stosując, choćby wobec nas, podwójne standardy. Na przykład strona niemiecka, zgodnie z wynegocjowanym porozumieniem wypłaci ponad jeden miliard euro zadośćuczynienia za masakrę i ludobójstwo na ludach Herero oraz Nama, jakiej dopuścili się w swej dawnej kolonii w Afryce Południowo- Zachodniej – dzisiejszej Namibii. Mówi się nawet o potrzebie zwracania skradzionych artefaktów do Egiptu. Nasza ojczyzna powinna dalej konsekwentnie i systemowo prowadzić działania w sprawie odszkodowań.
Podczas ostatniej wizyty w Warszawie szefowa Ministerstwa Spraw Zagranicznych Niemiec Annalena Baerbock odniosła się do wystosowanej przez stronę polską (były rząd PiSu) noty. Co było do przewidzenia oświadczyła, że "kwestia reparacji z punktu widzenia rządu federalnego jest kwestią zamkniętą". Naturalnie niczego innego nie należało się spodziewać po przedstawicielce narodu katów. Z powodu zmiany rządu w Polsce na proniemiecki, nie ma obecnie dobrego gruntu do rozmów na ten temat. Trzeba by być skrajnie nieodpowiedzialnym i naiwnym aby sądzić, że obecny nowy rząd Donalda Tuska podejmie tą niezwykle drażliwą kwestię dla państwa niemieckiego czy w inny sposób zechce domagać się od nich poważnego, partnerskiego i symetrycznego traktowania. Tusk nie jest typem polityka, który kiedykolwiek prowadził polską politykę w sposób suwerenny, asertywny czy podmiotowy. Obiektywnie trzeba przyznać, że podnoszenie tego zagadnienia, w stosunku do naszego zachodniego sąsiada niesie z sobą pewne niebezpieczeństwo i zagrożenie. Istnieje ryzyko, że z drugiej strony przy dalszym konsekwentnym podnoszeniu tego tematu przez nas, mogą nastąpić pewnego rodzaju retorsje, czyli rodzaj symetrycznej, zgodnej z prawem międzynarodowym nieprzyjaznej działalności, rozumianej w dyplomacji jako odwet. Zawsze strona przeciwna może ponownie wrócić do przeszłości i wznowić działalność rewizjonistyczną o charakterze propagandowym, którego ostrze, jak nietrudno się domyślić będzie skierowane przeciwko polskiej społeczności. Nie wolno lekceważyć faktu, że do niemieckiego Związku Wypędzonych należy około dwóch milionów obywateli niemieckich, stąd groźba ponownego pogorszenia naszych sąsiedzkich kontaktów. Jednak obecny stan nie jest właściwy i jest daleki od ideału. Kolejnym bardzo niebezpiecznym wyzwaniem dla polskiej wspólnoty narodowej są zmiany w Unii Europejskiej, pod przewodnictwem Francji ale przede wszystkim posiadającego największą siłą przebicia w tej instytucji państwa niemieckiego. Mamy tu na myśli wyraźną dążność uczynienia z tej wątpliwej wspólnoty silnego superpaństwa z jednym rządem, na którego Polska nie będzie miała absolutnie żadnego realnego wpływu. Nie wolno dłużej bagatelizować groźnej chęci eurokratów do odbierania resztek suwerenności i niezależności państwom narodowym Europy oraz zmierzania do jawnej centralizacji władzy. Dlatego też jesteśmy zdecydowanymi przeciwnikami wszelkim dążeniom do federalizacji Unii Europejskiej. Nie jesteśmy oderwanymi od rzeczywistości szaleńcami i kosmopolitami, którym bliska jest wizja uczynienia z naszej ojczyzny głębokiej prowincji lub landu w ramach zjednoczonego eurokołchozu, zarządzanego odgórnie z Berlina i Brukseli. Niestety, do dnia dzisiejszego sąsiad niemiecki nie wyzbył się fatalnej reguły, aby poprzez różne narzędzia i sposoby, wtrącać się w wewnętrzne sprawy III RP i próbować narzucać nam rozwiązania z których powinniśmy korzystać. Niech najlepszym przykładem ingerencji w wewnętrzne sprawy Polski będzie przykład różnych niemieckich fundacji (na przykład Konrada Adenauera) i ich pieniędzy, które posiadają poważny wpływ na kształtowanie polskiej opinii publicznej. Poprzez ten aspekt i siłę oddziaływania pieniądza sugerują społeczeństwu polskiemu jakie ugrupowania polityczne powinni poprzeć w wyborach parlamentarnych. Odpowiedzmy sobie teraz szczerze na pytanie czy słabe państwo polskie kiedykolwiek, w znaczący sposób próbowało kształtować niemiecki system partyjny, tak aby odnieść z tego korzyść dla siebie?
Nie ma takiego kraju na świecie, gdzie by polityka najbardziej zbawienna, najwyraźniej odpowiadająca interesowi narodowemu, miała cały naród za sobą. Roman Dmowski
Roman Dmowski
Jeden z ojców odzyskanej niepodległości Polski. Założyciel Komitetu Narodowego Polski.
Komentarze obsługiwane przez CComment