
Dzień 11 lipca to data szczególna w sercach każdego Polaka z krwi i kości. Polaka świadomego historii własnej ojczyzny. W ten dzień oddajemy hołd polskim ofiarom ukraińskiego ludobójstwa na terenach Kresów Wschodnich II RP. 11 lipca to data Krwawej Niedzieli 1943r. kiedy to zmasowany atak band ukraińskich i ukraińskich sąsiadów zza miedzy, na Polaków sięgnął zenitu. Przerzynani piłami, krajani na kawałki siekierami umierali Polacy w straszliwych męczarniach. Zwykłe narzędzia gospodarskie stawały się narzędziami tortur... Ukraińcy odkryli, że zwykła łyżeczka do herbaty nadaje się do wydłubywania gałek ocznych, że na sztachety płotu bez trudu można nabić małe polskie dzieci. Tam na kresach rozpętało się piekło prawdziwe, tu na ziemi...
Tyle cierpienia ile wsiąkło w polskie wschodnie ziemie podczas II Wojny Światowej, chyba nigdzie w historii się nie zdarzyło. Głośno trzeba powiedzieć, że nawet Niemcy! nawet bolszewicy! nie byli tak okrutni! Strzał w głowę to było zbawienie... o to modlili się Polacy na Kresach. Byle uniknąć cierpienia, byle śmierć była szybka. Do dziś szczątki bestialsko pomordowanych Polaków, tylko za to, że byli Polakami, spoczywają w dołach śmierci porośniętych trawą, w dołach śmierci na których wypasane są krowy.
78 lat po tym ukraińskim ludobójstwie nadal nie mają prawa spocząć w poświęconej ziemi. Dlaczego? Dlaczego odmawia się im tego prawa? Dlaczego przemilcza się wstydliwe dla zbrodniarzy ukraińskich fakty? Dlaczego Prezydent Polski potrafi w milczeniu złożyć wiązankę fałszywych kwiatów gdzieś na ukraińskim polu. To milczenie rządzących jest znaczące. To hańba, po trzykroć. Zmilczeć to dać przyzwolenie. I my, świadomi Polacy, nie pozwolimy na powtórne zabicie ofiar poprzez zmilczenie. Dlatego w tą szczególną niedziele, w tą Krwawą Niedziele godnie uczciliśmy Pamięć Polskich Ofiar Ludobójstwa ukraińskiego.
Delegacja Obozu Wielkiej Polski przeszła ulicami Warszawy w Marszu organizowanym przez Pokolenia Kresowe. Uroczystości rozpoczęły się Mszą Świętą w Katedrze Praskiej a następnie Marsz ruszył ulicami Floriańską, ks. I. Kłopotowskiego, Jagiellońską, Solidarności, Bielańską, Długą, Miodową aż do Krakowskiego Przedmieścia. Tam przed tablicą Wołyńską poświęconą Ofiarom Ludobójstwa, umieszczoną na fasadzie domu nr 64, Marsz się zakończył. Idąc ulicami Warszawy myślałam nie tylko o tym dniu, o tej niedzieli wtedy w 1943 r., myślałam o tych wszystkich niedzielach począwszy od 1939 r. a skończywszy na 1947 r., kiedy to zbawienna 'Akcja Wisła' przerwała fale ludobójstwa na ziemiach kresowych. Pamiętamy nie tylko 11 lipca, ale te wszystkie niedziele, te wszystkie dni tygodnia gdzie strach dławił gardło, gdzie codziennie polskie serca zamierały ze strachu. Gdzie krzyk mordowanych bestialsko polskich kobiet, dzieci i mężczyzn nigdy nie cichł... Gdzie fala cierpienia zmieniła Wołyń i Małopolskę Wschodnią na kilka lat w żywe piekło. Piekło, które ukraiński sąsiad zgotował polskiemu sąsiadowi... dla krowy i pierzyny... dlatego że Polak.
Cześć Pamięci Polskich Męczenników
Aneta Sala
Komentarze obsługiwane przez CComment